Zagłębiając się w słowiańskie runy, postanowiłem usystematyzować wiedzę, tworząc kalendarium wydarzeń. Postanowiłem też udostępnić je tutaj, wraz z publikacjami jakie udało mi się znaleźć na temat run słowiańskich.
Kalendarium będę uzupełniał o nowe daty i pozycje jeżeli się czegoś nowego dowiem.
Ostatnia aktualizacja 28.04.2019 r.
VI w n. e.
List Venantiusa Fortunatusa do Flaviusza z Ravenny, w którym wyraźnie zaznacza, że „jeżeli mu nie chce odpowiedzieć po łacinie, to może używać innego języka i pisma”. Następnie dodał znamienne słowa (w wolnym tłumaczeniu): „Bardziej wartościowa jest obca (pogańska) runiczna listowa tabliczka jesionowa czy sosnowa dlatego, że znak na papierze łatwo zmazać”. W oryginale: „Barbara fraxineis pingatur runa tabellis, quodque papyrus agit, virgula plana valet”.
893 – 921
Bułgarski mnich Czernorizec Chrabr tworzy dzieło „О ПИСМЕНЕХЪ” („O literach”), w których czytamy:
„Prejżde ubo słowjene né imjechą knig, ną czrtami i rjezami czyjechą i gataachą, pogani sąszcze” („Wprzódy bowiem Słowianie nie mieli ksiąg, lecz kreskami i nacięciami czytali i gadali, poganami są jeszcze”).
Chrabr wyraźnie mówił, że Słowianie ochrzciwszy się „rimskymi i grczeskymi pismeny nążdaachą sia (mozolili się) pisat słowjeńską rjecz bez ustroenia (systemu)”.
Z jego relacji wynika zatem, że poganie potrafili czytać i pisać, ale nie mieli ustalonego odgórnego pisma, ani ksiąg.
Warto wspomnieć, że czyjechą i gataachą ma także drugie znaczenie: „rachowali i wróżyli”. I taka ciekawostka. Gdy zobaczysz tłumaczenie słów Chrabra, że Słowianie „rachowali i wróżyli”, to znaczy, że masz do czynienia z pesymistą piśmiennictwa Słowian (np. Antoni Małecki). Gdy zaś będzie „czytali i gadali” to z optymistą (np. Wojciech Cybulski, Tomasz Kosiński). Mnie osobiście przekonuje wersja „czytali i gadali”, jako że dzieło Chrabra jest „O literach”, a nie np.: „O wróżbach”.
1012 – 1018
Kronika Thietmara z Merseburga, „Gesta Saxonum” („Dzieje Sasów”), w której pisał, że w Retrze znajdowały się posążki z bożkami, a każdy był podpisany – co by miało sugerować, że Słowianie pismo znali:
„Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nietknięta i jako świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia, od strony wschodniej, jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń — jak można zauważyć, patrząc z bliska — w przedziwny rzeźbione sposób; wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką, w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy pośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary, których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną, i wówczas niosą je piesi wojownicy.”
Źródło: „Kronika biskupa merseburskiego Thietmara” Edycja komputerowa: www.zrodla.historyczne.prv.pl
1556
Helmold „Chronica Sclavorum”, polskie wydanie „Kronika Sławian z XII wieku” 1862, Warszawa, w tłumaczeniu Jana Popłońskiego.
1687 – 1697
Rzekome wykopanie idoli w Prillwitzach przez pastora Fryderyka Sponholtza (świat jeszcze o tym nie wie).
1702
M. Trogillo Arnkiel „Cimbrische Heyden-Religion”. Książka w której autor umieszcza runy słowiańskie.
1728
Hans Henrich Klüvern „Beschreibung des Herzogthums Mecklenburg und Dazu Gehöriger Länder und Oerte”.
Poniżej strona z owej książki przedstawiająca słowiańskie runy:
1739–1745
Ernst Joachim von Westphalen „Monumenta Inedita Rerum Germanicarum Praecipue Cimbricarum Et Megapolensium”, wydanie z 1739 oraz 1745.
1768–1769
Dr Hempel picze o idolach z Prillwitz „Altonaer Merkur” nr. 34 i 44 i „Rostockische gemeinnützige Aufsätze” Nr. 8–12. 1769.
1771
Andreas Gottlieb Masch wydaje książkę o idolach z Prillwitz „Die gottesdienstlichen Alterthümer der Obotriten, aus dem Tempel zu Rhetra, am Tollenzer-See”, Berlin.
Nie polecam skanu z Google Books, rysunki są dużo gorszej jakości niż te ze skanu który podaję z archive.org.
1794
Jan Potocki w Neubrandenburg odrysowuje 118 nowych idoli i artefaktów, które pokazuje mu Gideon Sponholz.
1795
Jan Potocki wydaje swoją książkę „Voyage dans quelques parties de la Basse-Saxe pour la recherché des antiquités slaves ou vendes. Fait en 1794... Ouvrage orné d’un grand nombre de planches”, Hamburg, w której prezentuje nowe znaleziska. Link ze zborów polona.pl.
Warto odnotować, że hrabia Potocki umieścił w swojej pracy także słownik z którego korzystał do porozumiewania się z ludnością Dolnej Saksonii. Jak napisał Potocki: „Skopiowane z oryginalnego manuskryptu znalezionego w domu Plato Gentlemana, który mieszka niedaleko Luchowa w prowincji Hanower, w dzielnicy zwanej Wendland.” Dzięki temu możemy zobaczyć, jak wiele ówczesnych słów było podobnych do języka polskiego. Parę przykładów
(francuski – saksoński z 1795 r.):
Appeller (nazywać, zwać) – Zywe
Argent (srebro, pieniądze) – Szrebry
Avoir (mieć) – Mam
Branche (gałąź) – Galoudz
Comme (jako) – Kak
Chaud (gorąco, gorąca) – Zorondza
Corde (sznur, lina) – Wienzaydza
Dieu (Bóg) – Bug
Devoir (mieć, obowiązek) – Mom
Descendre (zejść, zstąpić) – Lezl (podobne do zlazł)
Droit (prawo) – Prowa
Dos (grzbiet) – Grbiat
Diable (diabeł) – Czornziemnik
Domage (szkoda, strata) – Szkodo
Dimanche (niedziela) – Nedelia
Drap (sukno) – Saakno
Douleur (ból) – Bul
Dent (ząb) – Zumb
...
Z całą pewnością, korzenie północnych Niemiec są słowiańskie.
1804
Książę meklemburski, Karol II, nabywa cały zbiór idoli Prillwitzkich od Mascha oraz tych odrysowanych przez Potockiego aby udostępnić je badaczom.
1812
Hełmy styryjskie (hełmy z Negau) datowane na 450–350 p. n. e z pismem etruskim, znalezione na Słowenii, miejscowość Ženjak obecnie Benedikt.
1821
Wilhelm Grimm w książce „Über deutsche Runen” tym razem powiada, że z idolami z Prillwitz „zawsze jeszcze niejasno”, co do ich autentyczności.
30.04.1822
Wawrzyniec Surowiecki odczytuje „O charakterach pisma runicznego u dawnych Barbarzyńców Europejskich, z domniemaniem o stanie ich oświecenia” na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
1825
Jakób Grimm podważa autentyczność wykopalisk z Prillwitz omawiając Büschinga: „Deutsche Alterthumskunde” w „Göttingische gelehrte Anzeigen”, Nr. 52, str. 513, gdzie mówi: „Z wiarygodnych ust wie recenzent (sc. Grimm) — a uczeni z Rostocku powinni więcej o tem wiedzieć — że w przeszłem stuleciu meklemburski złotnik małe bożki wynajdywał i wyrabiał”.
Konrad Lewezow przyjeżdża do Neustrelitz aby zbadać idole z Prillwitz. Obstaje za opcją fałszerstwa.
1826
Friedrich von Hagenow wydaje książkę „Beschreibung der auf der grossherzogl. Bibliothek zu Neustrelitz befindlichen Runensteine.” o znaleziskach różnych kamyczków z runami w Nowych Strzelcach (Neustrelitz), niedaleko Prillwitz. Owe znaleziska nabył w 1825.
26.09.1827 – 10.08.1829
Ówczesny książę meklemburski Jerzy, powołuje komisję do zbadania oryginalności idoli z Prillwitz.
03.10.1829
Komisja do spraw idoli z Prillwitz orzekła, że zbiór Mascha jest autentyczny (!) a Potockiego podrobiony.
1834
Konrad Lewezow niezadowolony z prac komisji, podważa autentyczność wszystkich idoli Prillwitzkich w pracy „Über die Echtheit der sogenannten Obotritischen Runendenkmäler zu Neustrelitz”. Wszelkie runy uważa jako pewnik, że zostały podrobione. Jedynie niewielką ilość sztuk idoli mógłby uznać za autentyczną, ale większość jest wg niego także podrobiona.
1835
Jan Kollár odkrywa runy na lwach w Bambergu.
„Przed frontem katedralnego kościoła (Domkirche) w Bambergu stoją po prawej i po lewej stronie dwa, zębem czasu tu i tam już uszkodzone, a jednak w całości dość dobrze zachowane bałwany, z kamienia, na których bokach są znaczne ślady napisu runami wyryte, które my czytamy Czernobog. Długość tych dzieł rzeźby wynosi 7 piędzi, wysokość 3, szerokość 3. Gdyśmy się oprowadzającego nas kościelnego zapytali: co to za rzeźba, i jaka o niej u ludu powieść? Odpowiedział: to jest jakiś zły duch, który, gdy te chrześcijańską świątynię stawiono, w nocy burzy, co w dzień wybudowano. Nie godzi się powątpiewać, że rzeźbę tę Otto Bamberski, jako dobrą wróżbę, wziął od Wendów i tu przenieść kazał, bądź to na pamiątkę, bądź aby oddaleniem jej ochronił Wendów tych od powrócenia do bałwochwalstwa. Tak uczynił Otto i z Trygławem szczecińskim; porównaj: Andreae Vita S. Ottonis l. I c. 43 ap. Ludewig Script. Rer. Bamberg, i Histor. Epist. Camin. ib. T. II p. 511. W górnej Luzacyi przy wsi Wujska zowie się jedna góra Czernobogiem, bez wątpienia od czczonego tam bałwana tego. Snać stamtąd rzeźba ta przeniesiona do Bambergu?”
1836
Dr. Friedrich Lisch podważa autentyczność idoli z Prillwitz z powodu złej ich plastyki w „Jahrbücher des Vereins für Mecklenburgische Geschichte”; XVII str. 36.
List Jana Kollára do Szafarzyka, z kolejnymi wyjaśnieniami co do odkrycia run na lwach w Bambergu: „W Peszcie d. 12 Września 1836 r. Co do Czernoboga bamberskiego, posyłam Wam go in origine jakeśmy to tam na miejscu naprędce narysowali. Tu napis ten zaś jest wierniej nakreślony, niż wypadł w kamienio-rycie przy kazaniu. Bałwany są dwa, jeden na prawej, drugi na lewej stronie frontu kościoła, oba mają napis, jak mi się zdaje, ten sam, z tą jedynie różnicą, że napis ten u jednego bałwana na prawym, u drugiego na lewym znajduje się boku. Niniejszy napis zdjęty jest z tego, który, idącemu do kościoła, po prawej stronie leży; z drugiego nie zdjąłem żadnego odpisu. Że Landgraf i inni Niemcy żadnej wzmianki o tej drogocennej pamiątce nie czynią, nie ma się czemu dziwić, boć to już czasem, deszczem i pyłem tak zniszczone, że się ani zauważania godnem być nie widzi, a musząć tam przyjść oczy wprawnego Słowianina, aby tego dostrzegły. Ja ledwo to zobaczył, serce mi z radości zadrżało, boć jużem zaraz z samej zewnętrznej postaci wnosił, że to jest dzieło słowiańskie. Czesi wiele tu i tam podróżują. Dobrzeby było, aby się tam który, umiejący rysować, udał, oba bałwany dokładnie odrysował, opisał, albo raczej dla Muzeum czeskiego zakupił. Pójdzie-li tam kto, polećcie mu, aby przerysował także niektóre obrazy w kościele Ottona (Otto’s Kirche in Bamberg). Są to bardzo stare obrazy, przedstawiające żywot i prace biskupa Ottona pomiędzy Wendami. Tam są prawdziwe staro-wendyjskie ubiory, oblicza, narzędzia, zbroje itd., tam i rozkoszny obraz owej Pani w Kaminie, która w dzień niedzielny żnie pośród czeladzi. Obrazy te leżały podobno długo gdzieś w sklepie czyli w grobie z Ottonem, i dopiero od niedawna rozwieszone są po ścianach.”
1837
W „Czasopiśmie czeskiego Muzeum za rok 1837 zeszyt pierwszy” Szafarzyk publikuje rozprawkę „Podobizna Czarnoboga w Bambergu” w oparciu o sprawozdanie i rysunkach nadesłanych mu przez Kollára.
1838
T. Bułgarin, rosyjski archeolog, obstaje za autentycznością idoli z Prillwitz.
1841
Ledebur, dyrektor gabinetu starożytności w Berlinie, stwierdza: „że kwestya ich jeszcze nie załatwiona” – idoli z Prillwitz.
1842
Szwedzki znawca run, Fin Mangussen obstaje za autentycznością idoli z Prillwitz w dziele „Runamo og runerne”.
1844
Artykuł K. J. Komornickiego w Athenaeum „Krótki Rys dziejów Malarstwa”, gdzie mamy wzmiankę (str. 210) iż runy na lwach w Bambergu, ogłoszone przez Jana Kollára, były podrobione „Runy na mniemanym Czarno-Bogu w Bambergu, okazały się rytemi przez PP. von Stengiel Forstmejstra i Michała Sippel Komissarza, dziś jeszcze żyjących, (1842) nie znających się bynajmniej na starożytnościach runicznych. Posągi zaś, nie jeden, ale dwa jednakowe (to akurat żadna nowość – Kollár pisał o dwóch), stoją przy wejściu do Katedry, i kamień z którego te niezgrabne i niewątpliwie stare pamiątki są ciosane, zupełnie jest taki sam, w jaki obfituje okolica miasta”.
1846
Joachim Lelewel w „Polska wieków średnich, Tom I”, daje objaśnienia do niektórych idoli z Prillwitz oraz stwierdza, że Lewezow najsilniej i zwycięsko zaatakował ich autentyczność. Za te słowa często był i jest postrzegany jako piewca falsyfikacji idoli prillwitzkich, co nie do końca jest prawdą. Lelewel, owszem, miał wątpliwości, ale na 100% nigdy przekonany o fałszerstwie nie był, co wyjaśnia później w „Cześć bałwochwalcza Sławian i Polski, wyd. III”, Poznań, 1857, po odkryciu kamieni mikorzyńskich, o czym będzie też mowa dalej.
1848
Wydobycie pomnika Światowid z rzeki Zbrucz. Co prawda nie ma na nim run, ale jest zamieszany w sprawie później odkrytego kamienia mikorzyńskiego z konikiem.
1850
Pastor J. Boli „Wochenblatt für Mecklenburg-Strelitz” 1850, staje w obronie domniemanego fałszerza Gideona Sponholza, ale bez skutku.
Znalezienie brakteatu we wsi Wapno z runami. W jednej z mogił znaleziono złote przedmioty: cztery zawieszki brakteatowe, pierścionek, ogniwa łańcucha, naczynie oraz szklane paciorki, złożone w antropomorficznej popielnicy razem z popiołem i węglami drzewnymi. Datowane na VI w. n. e.
1850–1851
Rząd meklemburski ponownie chce rozstrzygnąć spór o autentyczność idoli z Prillwitz, postanowiono wezwać do badań uczonego słowiańskiego, wybrano Jana Kollára. Tan uznał wszystkie zabytki za autentyczne, a Naumanna, który miał się przyznać do współpracy przy podrabianiu figurek Potockiego, uznał za krzywoprzysięzcę!
09.03.1851
Józef Łepkowski „O czytaniu runów słowiańskich”.
20.08.1852
Dr Wojciech Cybulski udaje się do Bambergu zobaczyć runy na lwie Kollára, wstyd i hańba, run nie ma! Jak podaje Cybulski, w tym samym roku lwa w Bambergu oglądał Antoni Helcel oraz później archeolog Karól Rogawski, którzy toż samo potwierdzili, że run tam nie uświadczyli. Jak dalej pisze Cybulski: „Sprawa bałwanków Czarnoboga bamberskiego powinna być uważana za rozstrzygniętą, i pamiątka ich z przyszłych dzieł uczonych wykluczona”.
Jak podaje później Estreicher, Cybulski musiał nie wiedzieć o tym co Komornicki napisał w 1844, że napisy zostały podrobione, i jak podaje Estreicher po wizycie tam Komornickiego (~1842), runy zostały zatarte, więc Cybulski, jak i pozostali, niczego już tam nie zastali.
A tak wygląda ów lew obecnie (zdjęcie z około 2017 roku):
Tadeusz Wolański „Schrift-Denkmale der Slawen vor Christi Geburt”; Gniezno; 1850–1852
1855
Joachim Lelewel „Cześć bałwochwalcza Sławian i Polski”.
Odnalezienie pierwszego kamienia w Mikorzynie z postacią.
1856
Odnalezienie drugiego kamienia mikorzyńskiego z koniem.
Józef Przyborowski jako pierwszy publikuje artykuł o znalezisku mikorzyńskim, przy okazji atakując Lelewela, jako że „[…] dał się ustraszyć krzykom zaprzańców, wątpi o autentyczności bożków prylwickich i uznanie ich zawiesza do wykrycia innych skądinąd dowodów.. Głównie zachwiał wiarę Lelewela posążek bożka Prowe z napisem: Prowe belbog, gdyż Helmold żyjący jeszcze r. 1170 podaje, że Prowego czcili Słowianie bez zmysłowego wyobrażenia, jak się o tem przekonał burząc i niszcząc swego czasu pogańskie Słowian bożyszcza”.
1856
Sprawozdanie Józefa Przyborowskiego o odnalezieniu drugiego kamienia mikorzyńskiego:
„W niejaki czas po odkryciu pierwszego pomnika mikorzyńskiego, zjawił się staraniem właściciela Wnego Droszewskiego i drugi podobny do tamtego, a znajdujący się wraz z Prowem obecnie w ręku Wnego Wężyka w Mroczeniu pod Kempnem, który z wielką uprzejmością odbicie tego nowego pomnika był łaskaw przesłać mi. Niezwłocznie uwiadomiłem o tym nowym nabytku autora niniejszego dzieła, a kreśląc na Jego żądanie niniejszy dopisek czuję się szczęśliwym, że mam sposobność złożyć Wnemu Wężykowi publicznie dzięki za troskliwość godną uwielbienia, z która łącznie z Wym Droszewskim śledzi pamiątek pogańskiej przeszłości.
Nowo odkryty pomnik jest równie jak Prowe z zwyczajnego granitu, wysoki jedne stopę, 10 cali i dwie linie, szeroki jednę stopę, 9 cali i jednę linią. Na powierzchni kamienia wyżłobione jest podłużne koło długie jedne stopę i sześć cali, szerokie jedne stopę i dwie linie. Środkiem koła znajduje się wyobrażenie konia, otoczone napisami runicznymi; górą sbir, dołem woin, z przodu konia bogdan, z tyłu lnawoi, na dole osóbne s.
Znaczenie pomnika, znaczenie tych napisów może na zawsze pozostanie zagadką, gdyż i najgenialniejsze domysły pozostaną pewnie domysłami. W liście moim, w którym autorowi niniejszego dzieła donosiłem o tym nowym odkryciu, wynurzyłem domysł, że kamienie te dwa służyły za ozdoby ścian kontyny sławiańskiej stojącej niegdyś w Mikorzynie, że może były pomnikami karnymi składanymi za pewne przewinienia. Na to odpowiedział zacny starożytnik, jak następuje: „Żeby to miały być karne pomniki, owe głazy, trudno mi przypuścić. Łatwiej na to przystać że strojiły ściany kontyny: możnaby je poczytać za wizerunki wskazujące miejsce urzędu, uroczystości, obchodu. Prowe, gdzie się sądy odprawiały, sądowe zebrania; ów konik, gdzie pod jesień odbywała się stanica, wojenna okazka, rewja, jak mi to wynikło z objaśnienia bohodzkiego Światowida: a jeśli Panie chcesz wykładu napisu stósownego, czytaj: 1) Zbir woin. Zebranie wojenne. 2) Soch. dan. sl. na. woi. Boże daj siłę na wojnę; albo boga danie sił na wojnę.”
Uważałem za obowiazek przytoczyć to wytłumaczenie znakomitego starożytnika, chociaż pisać się na nie nie mogę, gdyż zdaje mi się koniecznie, że zamiast zestawiać zupełne zdanie, należy raczej każdy wyraz brać zosobna, i zosobna przywiązać do niego jakieś znaczenie. Wszakże i tu na trudnościach nie będzie zbywało: czy wyraz bogdan jak stoi z przodu konia jest jednym wyrazem, czy jako taki sięga epoki runicznej ? Czy w ogóle pomniki te dwa są autentycznymi? — Na pierwsze pytanie ja odpowiedzieć nie umiem ; ostatnie powinna rozwiązać karczma mikorzynska, do której fundamentów przed kilkudziesięciu laty, jak jest podanie, użyto takich samych kamieni kilku. Jeśli te kiedyś w przytomności znawców zostaną wydobyte, jeśli prócz tego może szczątki innych ukażą się w tym samym ogrodzie, gdzie wykopano tamte : natenczas i autentyczność pomników prylwickich stwierdzi się i Mikorzyn stanie w rzędzie najznakomitszych miejsc ziemi naszej.”
1857
Joachim Lelewel „Cześć bałwochwalcza Sławian i Polski, wyd. III”.
Lelewel o swojej postawie wobec idoli prillwitzkich oraz o kamieniach mikorzyńskich (od str. 77 – 81):
„Z tego powodu Przyborowski niechce polegać na słowach Helmolda upewniającego że Prowe żadnego obrazu niemiał, bo wykopalisko mikorzyńskie obala powagę jego. Niech sobie pozwoli uczynić uwagę, że wykopalisko prilwickie dawno już powinno było obalić tę powagę bo w nim nalazł się (nro 8) zupełnie taki z napisem Prowe bałwanek, jakiego obraz mikorzyńskie wygrzebanie dostarczyło. Ubóstwione prawo, prawo czczone przez wszystkich Sławian, niepotrzebowało ni bałwana, ni obrazu i nie miało jakiego: o tym wiedział Helmold od Sławian samych, prowa czcicieli. Jeżeli tedy najduje się jaki obrazek lub bałwanek z jimieniem prowe, takowy jest rzeczą partikularną niekoniecznie prowego wyobrażającą. Na bałwanku położony napis Prowe belbóg, kazałby sądzić, że to jistotnie jest wielkiego boga prowe obraz; ale na kamieniu napisu wycios co jinnego zwiastuje gdy w nim wyczytujemy zbir k’bel prowe, to jest zbór, zebranie ku wielkiemu prowe. Jest to tedy obraz ludu podnoszącego symbol powszechnego zebrania. Symbol podwakroć-trójkątem, strzmieniem wyrażony, raz spodem, punktami . : . drugi raz trojkątną przedziurawioną tabliczką ręką ludu podniesioną.”
„Wedle Przyborowskiego, posążek Prowe, miał zachwiać moją wiarę w autentyczność prilwickich bałwanków, żem się oraz ustraszył krzykiem zaprzańców o autenticzności bożków prilwickich wątpiących. To mniemane zachwianie wiary mej z powodu bałwanka prowe, nieprzewiduję jakimby wyrażeniem się mojim poparte być mogło. Odkrycie zaś prilwickie z różnych względów wielce mię obchodziło i od lat czterdziestu ustawicznie go podnosiłem. Począwszy od winulskiej sławiańszczyzny w rok 1816 w tygodniku wileńskim zamieszczonej w której z Thunmanem napis litewski z zaufaniem wytoczyłem; następnie 1820 w nocie do rozdz. 61 dziejów Indji; 1822 w piśmie nauki dające poznawać źródła historyczne, ogłoszonym w Wilnie dla uczęszczających na kurs mój w uniwersitecie; 1824 natenże użytek w dodatku do wspomnianego pisma wygotowałem bałwanków prilwickich sztych, jaki powtórzony jest w piśmie niniejszym, które wyszło w Poznaniu 1846. A następne prilwickich bałwanków wytaczanie poprzednich wzmiankowane jest kartkach. Takie ustawiczne nawracanie na te pomniki miałożby być jakiego zwątpienia oznaką?”
„[…] Nachodziłem upewnienia że Lewezow zwycięstwo sfałszowania dowiódł; jego argumentacje poznać pragnąłem; starałem się jego pismo pozyskać, śledziłem go po licitacjach, pokilkakroć księgarzy i bukinistów o dostarczenie do zobowiązałem; na próżnol kopji piśmiennej nawet pozyskać nieudało się a z dziennikiem w którym się najduje niezdarzyło się spotkać. Uchylać tedy i zewszystkiem odrzucać podniecone wątpliwości nie mógłem. Poszukiwania później nachodząc kamyki i bryłki z napisami w wielkiej części wcinane napisy poparły : ale i te kamyki umiano pod wątpliwość wziąć. Wydobyty mikorzyński kamień występuje potężnym trudnej kwestji rozjemcą. Życzyć aby więcej podobnych z głębi ziemi wylazło. Tymczasem jeżeli się tym mikorzyńskim kamieniem dowcip niemiecki zajmie, może być Przyborowski pewny że ten dowcip będzie usiłował dowieść i gruntownie dowiedzie, że ktoś dobrą wiarę obywatela Droszewskiego zwódł. Dowcipowanie dla zmysłu dowcipowania nietrudne.”
17.05.1858
Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Poznaniu poleciło Antoniemu Białeckiemu udać się do Mikorzyna i Mroczenia celem zbadania kamieni i sprawdzenia czy nie ma ich tam więcej.
1858
W czasopiśmie „Czas” nr 242 i 243 ukazuje się sprawozdanie Białeckiego o jego badaniach i mało udolnym śledztwie w Mikorzynie. Białecki pisze, że kamienie muszą być nagrobkowe, a nie jak pisał Lelewel zboru wojów ku Prowemu. Wnioskuje to z tego, że w Czekanowie, 8 mil od Mikorzyna, był przy wykopaniu niemal identycznego kamienia, jak ten z postacią, także z nieckowatym wydrążeniem, tyle że na nim nie było żadnych run ani rysunków. Zakopany był podobnie, wklęśnięciem ku dołowi, a pod spodem były popielnice, prawdopodobnie z prochami zmarłych.
1860
Dr Wojciech Cybulski „Obecny stan nauki o Runach Słowiańskich”.
Co do kamieni Mikorzyńskich, Cybulski obstaje za ich autentycznością. Na str. 58, podaje miejsca odkryć innych wyżłobionych kamieni podobnych do mkiorzyńskiego, (źródło: Dziennik poznański nr 104, rok 1860) jako dowód, że takie żłobienia były częstą praktyką nagrobkową. Pod kamieniem takim układano prochy zmarłego.
Cybulski stwierdza, że kamienie mikorzyńskie, są kamieniami grobowymi wykutymi na pamiątkę i część dwóch znakomitych w narodzie mężów. „Jeden z nich mógł być arcykapłanem bożka Prowego, przewodniczącym zgromadzenia ludu, a zwał się Mike.”
„Od tego imienia arcykapłana powstała zapewne także nazwa miejsca Mikorzyn, gdzie Prowego miał gaj poświęcony; …”
„Drugim z owych pomnikami mikorzyńskiemi uwiecznionych w pamięci mężów był jakiś znakomity wojownik, [...] wojewoda, imienia Bohdan, które na pomniku z konikiem wyraźnie i dokładnie jest wycięte, i inaczej, zgodnie z zamieszczonym wyżej alfabetem runicznym, czytane być nie może.”
Co do odczytu, run Cybulski pisze także o czeskim uczonym – Jan Erazm Wocl, który 26 marca b.r. tj. 1860, nadał list do poznańskiego T. P. N. z odczytem zabytku jako: Svir Bog Odin Voin Lutuoi, z czym Cybulski się nie zgadza, wyczekując jednocześnie pełnej rozprawki Wocla.
Cybulski nie neguje jednak odczytu podanego przez Lelewela, choć podaje własny, odmienny.
Odczyt Cybulskiego kamienia z postacią ludzką: smir kmet. Prowe.
Na kamieniu z konikiem: Smir voin s. l. na woi. Bohdan.
Napis pierwszy „wskazuje on albo na zgodę czyli pojednanie, które po jakiemś wewnętrznem wstrząśnieniu nastąpiło, w zebraniu kmieci, w imieniu Prowego, pod przewodnictwem i za usiłowaniem arcykapłana, albo na jakąś ugodę czyli sprzymierzenie się ku pewnemu, bliżej nieoznaczonemu pokojowemu lub wojennemu przedsięwzięciu. Pamiątkę wypadku zapisano na pomniku grobowym tego męża, który największą z niego posiadł sławę. Być może, że napis wogóle wskazuje tylko zawarcie jakiegoś pokoju, zgody lub przymierza.”
„Napis drugi stoi, wedle, mego zdania, w związku z poprzednim, i odnosi się prawdopodobnie do tegoż wypadku; wskazuje więc równie na zawarty pokój, zgodę, lub też przymierze wojowników, co jest prawdopodobniejszem, w celu wojennym, oznaczonym przez wyrazy na woi. Bohaterem przymierza albo wojennej wyprawy jest Bohdan, zapewne współczesny książę czyli wojewoda ziemi.
Znaczenia litery s, która osobno stoi, trudno wytłumaczyć, może znaczy Słowian. Litera l, związana z wyrazami na woi, co nie powinno uderzać, może znaczyć Lechów, Lechichitów, Lachów, z których głównie tworzyło się rycerstwo; odpowiadałoby to wyrazowi kmet, na napisie poprzednim, tak że ten przedstawiałby niejako stronę cywilną, a tamten stronę wojenną domniemanego wypadku. Napis cały brzmiałby w takim razie: Przymierze wojowników Słowian Lachów na wojnę (pod wodzą) Bohdana.”
Co do niekoniecznie trafnych napisów jako kamienia grobowego, Cybulski spekuluje, że kamienie pierwotnie mogły być wykute w opisanym wyżej celu, a następnie później, mogły być użyte do grobowca, gdy już cel ich pierwotny mógł być nawet zapomniany.
Józef Ignacy Kraszewski w swoim dziele „Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześcijańskiéj” zebrał informacje o runach słowiańskich jak i przeznaczył osobny rozdział na idole prilwitzkie. Autor podtrzymuje wersję o fałszerstwie zabytków runicznych.
1867
Medal krakowski (zwany dawniej jako Moneta Bolesława Chrobrego). W 1897 prof. Piekosiński pisał w Heroldzie Polskim, że monetę kupił Friedlein, prezydent Krakowa, przed około 30 latu, a więc ~1867.
26.02.1869
Prof. Karol Estreicher w komisji runograficznej Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Krakowie, wytoczył argumenty przeciw autentyczności kamieni mikorzyńskich.
13.02.1870
Aleksander Przezdziecki zajął się sprawą zbadania kamieni mikorzyńkkch i na posiedzeniu Komisji runograficznej, odczytuje sprawozdanie, gdzie zaświadcza o autentyczności znaleziska.
1872
Odczyt Przezdzieckiego spisany i wydany jako: „O kamieniach mikorzyńskich ś. p. Aleksandra hr. Przezdzieckiego” Kraków 1872.
Dr Antoni Małecki wydaje „Co rozumieć o runach słowiańskich i o autentyczności napisów na mikorzyńskich kamieniach”, przekonując o nie istnieniu run Słowiańskich.
Małecki argumentuje, że:
- Chrabr miał na myśli „liczyli i wróżyli” a nie „czytali i gadali”.
- Z kroniki Thiethmara nic nie wynika, bo nie wiadomo w jaki sposób zapisano owe podpisy bożków.
- Małecki nie pojmuje dlaczego runiczne napisy na monetach i pieczątkach litewskich nagłośnionych przez Teodora Narbuta, miały by być słowiańskie skoro z innego ludu i kraju pochodzą.
- Przywołuje jakie to już pomyłki uczyniono:
- wspomina pomyłkę Kollára jakoby zobaczył runy na lwach w Bambergu;
- błędnych bo słowiańskich odczytach Andrzeja Kucharskiego, run na hełmach styryjskich, odkrytych w 1812 r, na których etruskie napisy widnieją.
- Co do idoli z Prillwitz, za głosem Lewezowa uważa je za podrobione przez Sponholtzów – co do run bezwarunkowo, co do samych posążków, z małymi może wyjątkami. Podaje także własne argumenty, jak:
- mnogość napisów runicznych na idolach: „po ciele i po sukni, z tyłu i z przodu, u stóp i na głowy wierzchołku, na plecach, piersiach, bokach, udach, ramionach”. Sugeruje zatem, że Słowianie mieli gorączkowy zapał „do rylca i dłubania nim w kruszcu”, co oznacza że cały kraj powinien być zasypany runami – a nie jest.
- bardzo częste występowanie napisu „Rhetra” na idolach: „Czyż samo pomieszczenie rzeczy owych w świątyni Retry nie wystarczało na okazanie, że one do niej należą?”.
- Sugeruje, że ówczesne rozszyfrowanie napisów, żadnego znaczenia nie dają, ino jakimś bełkotem są tylko.
- Pomieszanie wielu nazw bogów z różnych regionów.
- Pisownia run w niemieckim (a nie słowiańskim) stylu.
- Na figurce nr 6 u Mascha, podanie napisu runicznego z błędami w pisowni i układzie, zwrotu: „Perkunie bożeczku, nie uderzaj w moje! Dam ci za to połeć słoniny”, sugerując że fałszerz przepisał zwrot runami z książki Hartknocha „Alt- und Neues Preussen Oder Preussischer”, 1684, która właśnie zawierała ów błąd.
- Kamienie mikorzyńskie, jako same kamienia uważa za starożytne, ale inskrypcje już nie bo powstały w 1855 lub 1856, ponieważ:
- wyryta postać na pierwszym kamieniu jest podobna do idola Prillwitzkiego ze zbioru Potockiego, który to w całości orzeknięto przez komisję śledczą za podrobiony. Fałszerz mógł zobaczyć ów szkic idola z Prillwitz, w pracach Lelewela „Bałwochwalstwo słowiańskie” (1853) oraz „Cześć bałwochwalcza Sławian i Polski” (1855) i go skopiować;
- jak mniema Małecki, rysunek konika został skopiowany z posągu Światowida wydobytego z rzeki Zbrucz w 1848 r. bo jest podobny. Rysunek posągu przedstawił Lelewel w „Bałwochwalstwo słowiańskie” (1853) na str. 27, więc stąd fałszerz mógł się o nim dowiedzieć.
11.11.1872
Towarzystwo Przyjaciół nauk w Poznaniu upoważnia tym razem prof. Kazimierza Szulca do przedsięwzięcia wszystkiego co uzna za potrzebne do wyjaśnienia sprawy kamieni mikorzyńskich.
13.04.1873
Prof. Szulc rozpoczyna swoje śledztwo przybywając do Mikorzyna.
1873
„Na dziś: pismo zbiorowe”, tom III. Podobno jest tam artykuł o pracy Przeździeckiego, podważający autentyczność kamieni mikorzyńskich.
Prof. Karol Estreicher występuje z zarzutami o podrobienie idoli z Prillwitz jak i kamieni mikorzyńskich w rozprawce umieszczonej w „Kalendarzu Warszawskim Józefa Ungra” p. t. „Runy słowiańskie”, str. 92.
Co ciekawe Estreicher zarzuca tam także że Towarzystwo Nauk zataiło wiedzę o dwóch zabytkach runicznych, jakie miałyby skompromitować odkrycie mikorzyńskie:
„Jeszcze czytaliśmy o dwóch kamieniach runicznych, o których atoli nasi uczeni nie chcą wiedzieć, bojąc się zapewne skompromitować.”
„Ksiądz Wyderkowski podarował Towarzystwu Przyjaciół Nauk kamień ośmioboczny runiczny, znaleziony w Gościerzdzu pod Bydgoszczą. Nikt tego kamienia nie opisał.”
„W końcu czerwca 1856 r. rozgłoszono, że Dr. Kubl… znalazł w Zduńskiej Woli w powiecie Sieradzkim w Królestwie Polskiem, o kilka mil od Mikorzyna, kamień z runami i także z wizerunkiem Prowego. O znalezieniu takiego kamienia w Mikorzynie donosił tegoż miesiąca i roku Droszewski. Więc dwa odkrycia zjawiają się jednocześnie, z tą różnicą, że Przyborowski natychmiast odczytuje i opisuje kamień mikorzyński, gdy Kazimierz Szulc któremu podano wieść o Prowem w Zduńskiej Woli, milczy o tem, pomimo że w rok później, drukuje dziełko o wyobrażeniach bałwochwalczych ludu. Co się stało z owym pomnikiem ze Zduńskiej Woli, nikt dzisiaj nie wiem, i nikt się o to nie troszczy. Czy zatem ów kamień powędrował do Mikorzyna, i w nowej formie pojawił się, czy też był on gorszym falsyfikatem, więc ustąpił pierwszeństwa mikorzyńskiemu, nie umiem tego rozstrzygnąć; dość, że już więcej nie wyszedł na jaw, i nie zwabił łatwowiernej ciekawości naszych archeologów.”
Zobacz także rękopis Estreichera „Runy słowiańskie”.
1876
Praca prof. Kazimierz Szulc o „Autentyczność kamieni mikorzyńskich zbadana na miejscu”, czyli jego sprawozdanie po przeprowadzonym śledztwie. Oczywiście jak wskazuje tytuł, Szulc wykazuje, że znalezisko jest autentyczne.
1883
Roman Zawiliński „Kwestyja run słowiańskich ze stanowiska lingwistycznego”; Kraków.
1896
Dr Franciszek Piekosiński „Kamienie mikorzyńskie”.
1897
Prof. Piekosiński w „Heroldzie polskim” str. 37 pisze o medalu krakowskim (zwanym dawniej jako Moneta Bolesława Chrobrego).
1906
Dr Jan Leciejewski „Runy i runiczne pomniki słowiańskie”.
Pan Leciejewski, w swojej pracy, wszystkie bałwanki z Prillwitz uznaje za podrobione, jednak kamienie mikorzyńskie za autentyczne. Bardzo dobra książka, jeżeli chodzi o opisanie historii odkryć idoli z Prillwitz oraz kamieni mikorzyńskich. Są tam opisane także inne zabytki.
Odczyt run, jednak mało przekonujący.
Aleksander Brückner pisze krytycznie o dziele Jana Leciejewskiego w „Kwartalniku Historycznym”, Roczniki XX (1906), str. 684, recenzją p. t. „Jan Leciejewski: Runy i runiczne pomniki słowiańskie”.
1932
Odkrycie grotu dzirytu z Rozwadowa nad Sanem.
1936
W „Wiadomościach archeologicznych”, tom XIV, ukazuje się artykuł Marcjana Śmiszko pt. „Grot dzirytu z runicznym napisem z Rozwadowa nad Sanem” (s. 140–146.)
1984
Odkrycie glinianych, pokruszonych tabliczek w Podebłociu, datowane na VII – IX w.
Wpis na blogu „hellenopolonica”.
2009
Feliks Gruszka „Runy słowiańskie” (rękopis), gdzie autor prezentuje nowy alfabet runiczny nazwany „Biełwicą”, składający się z 18 znaków runicznych.
O Biełwicy pisałem więcej we wcześniejszym wpisie „Polskie / Słowiańskie runy”.
2010
Eratyk koło Łęgowa (52°07’06.5″N 15°39’58.5″E)
Zdjęcia z forum „zjawiska paranormalne”.
Blog „ścieżka w bok”.
Podałem rok odkrycia 2010 jako, że taką najstarszą datę znalazłem wśród artykułów wzmiankujących o eratyku z Łęgowa, ale mogę się mylić.
2011
Winicjusz Kossakowski „Polskie runy przemówiły”, wydanie internetowe ukazane na blogu pana Białczyńskiego.
Wg mnie jest to praca przełomowa o tyle, że pan Kossakowski, porzucił bazowanie na XVIII wiecznych pracach Ankiela czy Kluverna, jak to miało miejsce do tej porty, a wyszedł od punktu 0, najpierw opracowawszy czym mogą być runu – rysami narządów mowy w trakcie wypowiadania głoski. I tak zaczął czytać runy na różnych zabytkach. W ten sposób, sam przekonał się, że idole z Prillwitz czy kamienie mikorzyńskie, są autentyczne.
Poza tym, po raz pierwszy, nie tylko pokazano jak czytać daną runę, ale także mamy wyjaśnione jej pochodzenie, tj. dlaczego jest tak ryta a nie inaczej, czego chyba nikt inny do tej pory nie dokonał!
Odczytanie run na kolejnych zabytkach przez p. Kossakowskiego:
Runy na brakteatcie ze wsi Wapno, pan Kossakowski odczytuje jako „GABARZ”, czyli zawód wyżej postawionego urzędnika państwowego, dbającego o przestrzeganie prawa.
Wg mnie jest to brakteat typowo skandynawski, podobnych mamy opisanych mnóstwo i raczej nie ma się tu co doszukiwać słowiańskich znaczeń. Jako przykład wklejam poniżej parę z pracy Stephensa „The Old-Northern Runic Monuments” 1884
Medal krakowski, strona z głową księcia: „SOLITSzN * KZYORz” jako „Książę syn Solita”.
Na drugiej stronie, z symbolem słońca „ŁŚLEiEW BDzĄ” jako „Łaskawym będzie”.
Tabliczki z podebłocia jako całkowicie runiczne, jednak fragmenty nie pozwalają na dokładniejszy odczyt całego zapisu. Tabliczka 1: „...DsiGP... IIZDJ...”. Tabliczka 2: „...ISKI...ŚU...”, Tabliczka 3: „...Dsi okn...GżiJT...”.
Hełmy z Negau. Na pierwszym hełmie pan Kossakowski odczytuje runy etruskie jako: „HADIChA GŚIŚIEJ FAMIL” czyli „Hadicha (imię) z Gęślej famili (rodziny)”.
Na drugim hełmie: „GIDAKU TUD LI JADMEI SzFP” – właściciel hełmu oznajmia każdemu GIDAKOWI, że nosi imię JADMEI z rodziny SZWAB. Durgi napis wykonany punktami: „UŻUPNIPANUAPI” jako „U żupni panujący”
Pan Kossakowski nie ustrzegł się też dziwnego błędu. Jak sam pisze, Wojciech Cybulski w swojej pracy zamieścił rycinę lwa z Bambergu (wykonaną przez Kollára) oraz, że w roku 1852 Cybulski czytał runy na owym lwie umieszczone. Rok się zgadza tylko pan Kossakowski, z nieznanych powodów, wprowadził czytelników w błąd. Cybulski run nie czytał, gdyż nie było co czytać, oglądał jedynie lwy, na których run nie znalazł a tym samym orzekł, że owe znalezisko należy wykluczyć z przyszłych prac, czego pan Kossakowski nie zrobił.
2013
Winicjusz Kossakowski „Polskie runy przemówiły”, wydawnictwem Slovianskie Slovo.
25.06.2016
Winicjusz Kossakowski daje wykład o polskich runach podczas Słowiańskiego Wiecu w Radzimowicach, 25 czerwca 2016 r.
Pan Kossakowski podaje niesprawdzoną historię sugerując jakoby Sponholtz stawił się przed sądem podczas komisji badającej autentyczność idoli prillwitzkich. Otóż obaj bracia Sponholtz za czasów komisji, już nie żyli. Oskarżany Gideon zmarł w 1807 r. Komisja rozpoczęła pracę 20 lat później.
2018
Tomasz Kosiński „Słowiańskie skarby”.
Świetna pozycja opisująca historię odkrycia prilickiego wraz z omówieniem zbiorów opisanych przez Mascha i Potockiego. Rzetelnie udokumentowana bibliograficznie.
Autor staje za autentycznością znaleziska, a na pewno tych opublikowanych przez Mascha w 1771 r. Co do czytania run, odrzuca prace pana Kossakowskiego i kontynuuje ścieżkę dawnych, niemieckich runologów, korygując nieznacznie ich błędy.
W magazynie „Archeologia Żywa”, Tomasz Żuchowicz (popularyzator nauki), w artykule „Wielka Lechia – (pseudo)archeologia o początkach Polski” dobitnie pokazuje stanowisko współczesnej nauki w sprawie run słowiański, czyli że idole Prillwitzkie jak i runy na kamieniach mikorzyńskich są bez wyjątków podróbkami.
Ciekawie jednak podsumował stan nauki o Polsce: „… świat nauki niedostatecznie przedstawił swoje racje, jak i nie stworzył spójnej i alternatywnej wizji naszych korzeni na potrzeby dla zwykłego odbiorcy. Stąd turbosłowianie, zarzucając, że naukowcy twierdzą iż Polska stała się nagle w 966 roku mają poniekąd rację. Istnienie takich głosów wskazuje na sporą wyrwę w popularyzacji wiedzy”.
2019
Tomasz Kosiński „Słowiańskie Runy”
Jeszcze nie czytałem, więc nie skomentuję.