Przeskocz do treści

Dlaczego używam GNU/Linux?

Dlaczego używam GNU/Linux?Jest takie sta­re zapo­mnia­ne sło­wo – wol­ność. Obec­nie uwa­ża się, że ludzie mają wol­ność, bo mogą zagło­so­wać. Tyle, że prze­waż­nie na jed­ną z dwóch par­tii. Albo mogą wybrać sobie dowol­ny kanał w tele­wi­zji i oglą­dać ten co chcą – tyl­ko mało kto wie do cze­go słu­ży tele­wi­zja i dla­cze­go tak trud­no zało­żyć wła­sną stację.

Nie­ste­ty widzę ten­den­cję do zabie­ra­nia nam coraz więk­szych obsza­rów wol­no­ści, na rzecz powszech­nej kon­tro­li. Jest taka ten­den­cja do wspie­ra­nia psy­cho­pa­tycz­nych zacho­wań, spraw­dza­nia wszyst­kich i wszyst­kie­go nawet na wszel­ki wypa­dek, jako poten­cjal­ne­go zło­dzie­ja, prze­stęp­cę i ter­ro­ry­stę. Podejrz­li­wa kon­tro­la pole­ga, np. na spraw­dze­niu czy jesteś posłuszny/a, grzeczny/a, czy pła­cisz haracz mafii w for­mie podat­ków, czy jesteś poprawny/a poli­tycz­nie, podobny/a do innych, czy podą­żasz tą samą dro­gą – prze­waż­nie ku prze­pa­ści :-/ Tu nawet nie cho­dzi o to czy jesteś podejrzany/a, to jest nie­istot­ne, pre­wen­cyj­nie i tak zbie­ra­ne są o Tobie infor­ma­cje i pod­le­gasz wsze­la­kiej kon­tro­li. Jak się wyróż­niasz, np. nie posia­dasz kon­tra na Face­bo­oku, to jesteś dziwny/a, podejrzany/a, coś ukry­wasz i masz na sumie­niu, bo prze­cież każ­dy „nor­mal­ny” czło­wiek rela­cjo­nu­je tam całe swo­je życie. Wol­ność posia­da­nia wła­sne­go zda­nia, spo­so­bu życia, jest powszech­nie uwa­ża­na za dziw­ne. A jeże­li tak, to gdzie ta wol­ność? Pre­sja spo­łe­czeń­stwa, tj. naj­bliż­szych, zna­jo­mych, rodzi­ny, jest tak duża, że doszło już do sytu­acji, że wyrę­cza­my swo­ich opraw­ców i kon­tro­lu­je­my sie­bie sami nawza­jem – np. od śmia­nia się, z kogoś, że ma nie­mod­ne buty, bo teraz, np. wyso­ki obcas jest w modzie, a niski był mod­ny rok temu, po bar­dziej poważ­ne spra­wy jak, np. pry­wat­na fir­ma, któ­ra pro­wa­dzi Kra­jo­wy Rejestr Dłuż­ni­ków, pod­szy­wa­jąc się, dzię­ki sło­wu „Kra­jo­wy”, pod ini­cja­ty­wę spo­łecz­ną czy rzą­do­wą. Otóż nie, to my, sami wymy­śla­my takie głu­po­ty i pod­pier­ni­cza­my sie­bie na wza­jem. Albo gdy jesteś w rodzi­nie kato­lic­kie, to spró­buj powie­dzieć rodzi­com, dziad­kom i cio­ciom, że wypi­su­jesz się z kościo­ła – płacz, lament, krzy­ki, sza­tan Cię opę­tał, klą­twę rzu­cą na cie­bie, w pie­kle się usma­żysz, od sek­ty wyzwą, jed­nym sło­wem zro­bią wszyst­ko poprzez zastra­sza­nie, obwi­nia­nie, szan­taż emo­cjo­nal­ny, abyś nie był/a wolny/a, nie widząc przy tym wła­sne­go zacho­wa­nia i czy­nów (cho­ciaż­by wła­sne­go sek­ciar­stwa). W takim zafik­so­wa­nym spo­łe­czeń­stwie, łatwo jest puścić iskier­kę, któ­ra będzie łatwym punk­tem zapal­nym nawet dla podzie­le­nia i roz­dar­cia całe­go pań­stwa na pół, jak np. sta­ło się z Ukra­iną, i podob­ne czy­ny są wpro­wa­dza­ne w Pol­sce, ostat­nio za pomo­cą KOD‑u. Takie jest moje zda­nie. To jest tak­ty­ka dziel i rządź i pro­szę nie daj się na nią nabrać, bo to nie nam ma służyć.

Dla mnie wol­ność, przede wszyst­kim pole­ga na tym, że w każ­dej chwi­li mogę być sobą, że mogę bez obaw o życie, zdro­wie i samo­po­czu­cie, wyra­zić sie­bie, wła­sne zda­nie. Że mogę zagło­so­wać, nie na par­tię, tyl­ko na kon­kret­ny zapis, punkt, ustęp, w każ­dej opra­co­wy­wa­nej usta­wie. Wol­ność jest wte­dy, gdy każ­de istot­ne dla całe­go spo­łe­czeń­stwa gło­so­wa­nie jest poprze­dzo­ne naro­do­wą deba­tą, w któ­rej mogę wziąć udział, jeśli zechcę i gdy mam coś do powie­dze­nia. Wol­ność jest wte­dy, gdy mam poczu­cie, że moje zda­nie jest wysłu­cha­ne i bra­ne pod uwa­gę przez innych i gdy sam słu­cham uważ­nie potrzeb innych. Gdy mogę spo­koj­nie przejść na czer­wo­nym świe­tle, gdy uli­ca jest pusta, bo nie będzie mi w tym prze­szka­dzał poli­cjant, aby mnie pouczać i karać jak nie­po­słusz­ne dziec­ko. Gdy mogę sam zało­żyć wła­sną sta­cję tele­wi­zyj­ną i pusz­czać sygnał do tele­wi­dzów w całej Pol­sce i na świe­cie – łatwo, tanio, spraw­nie, bo zapew­nia mi to wypra­co­wa­ne przez usta­wy i kon­sty­tu­cję pra­wo, któ­re mnie wspie­ra, bo wspól­nie z całym spo­łe­czeń­stwem je stwo­rzy­li­śmy, na dro­dze kon­sen­su­su, szcze­rej roz­mo­wy, uważ­ne­go słu­cha­nia, gdzie nie ma tajem­nic, gier tak­tycz­nych, pod­cho­dów, tyl­ko wszy­scy współ­pra­cu­je­my ze sobą, dla wspól­ne­go dobra.

Gdy w 1985 roku, Richard Stal­l­man napi­sał mani­fest GNU doty­czą­cy opro­gra­mo­wa­nia kom­pu­te­ro­we­go, oparł się na 4 pra­wach wolności:

  1. masz pra­wo uru­cho­mie­nia pro­gra­mu w dowol­nym celu,
  2. masz pra­wo do mody­fi­ko­wa­nia pro­gra­mu, tak aby zaspo­ko­ić swo­je potrzeby,
  3. masz pra­wo to swo­bod­ne­go roz­po­wszech­nia­nia kopii programu,
  4. masz pra­wo do roz­pro­wa­dza­nia zmo­dy­fi­ko­wa­nych wer­sji pro­gra­mu, tak żeby spo­łecz­ność mogła sko­rzy­stać z two­ich ulepszeń.

Jak widać, idea jest szcze­ra i pole­ga po pro­stu na praw­dzi­wej wol­no­ści, bez ukry­tych haków, czy gier tak­tycz­nych, tak­że bez obłu­dy, jaka czę­sto poja­wia się w śro­do­wi­skach Open Sour­ce. Tak, Open Sour­ce to nie do koń­ca wol­ność. Pro­stym przy­kła­dem jest opro­gra­mo­wa­nie Open Sour­ce, do spraw­dza­nia czy korzy­stasz z legal­nej kopii inne­go pro­gra­mu, czy utwo­ru jak film, muzy­ka. Czy­li DRM (ang. Digi­tal Rights Manag­ment) z otwar­tym kodem źró­dło­wym, mają­cym na celu powstrzy­my­wać Cię (zaka­zy­wać wol­no­ści) uru­cha­mia­nia innych pro­gra­mów. Ten przy­kład, pięk­nie opi­su­je róż­ni­cę mię­dzy wol­no­ścią, o któ­rej mówi Stal­l­man, a wol­no­ścią w ruchu Open Sour­ce – choć oczy­wi­ście wie­lu sym­pa­ty­ków Open Sour­ce, tak­że podzie­la idee wol­no­ści – moż­na by rzec, że śro­do­wi­sko Open Sour­ce zawie­ra tak­że idee wol­no­ści, ale nie zawsze i wszędzie.

Wła­śnie dla­te­go popie­ram ideę GNU oraz uży­wam GNU/Linux na co dzień, dla­te­go że:

  1. Jeże­li nie stać mnie na kup­no licen­cji zamknię­te­go opro­gra­mo­wa­nia, nie muszę łamać pra­wa i oba­wiać się kon­se­kwen­cji. Zamiast tego uży­wam zamien­ni­ków na licen­cji GNU, np. GIMP zamiast Pho­to­shop (25 € / mieś.), Ink­sca­pe zamiast Ilu­stra­to­ra (25 € / mieś.) czy Core­la (2699 zł), Blen­der zamiast 3D Max czy Maja (1400 $ / rok), Libre­Of­fi­ce zamiast MS Offi­ce (640 zł), itp. Zamien­ni­ki są i to tyl­ko kwe­stia rusze­nia mysz­ki z wła­snej stre­fy kom­for­tu, odkry­wa­jąc nowe hory­zon­ty. Poza tym, jeże­li pro­gram ofe­ro­wa­ny jest za dar­mo, nie mam poczu­cia krzyw­dze­nia ludzi, za to że nie zapła­ci­łem im za ich pra­cę. Moim zda­niem jeże­li pro­gra­mi­sta stwo­rzy opro­gra­mo­wa­nie i zażą­da za to pie­nię­dzy – powi­nien dostać za to pie­nią­dze. To jest spo­sób w jaki on respek­tu­je wymia­nę ener­gii, prze­zna­czo­ne­go cza­su i swo­ich umie­jęt­no­ści – nale­ży to usza­no­wać. Jeże­li inny pro­gra­mi­sta zro­bi to samo, ale respek­tu­je inną for­mę wymia­ny, np. wystar­czy mu poczu­cie i satys­fak­cja, że zro­bił coś dobre­go i poży­tecz­ne­go dla innych ludzi – to też jest OK. W obu wypad­kach nale­ży usza­no­wać wolę twór­cy. Dla­te­go też, jak chcę zapła­cić to pła­cę i tyle – ener­gia prze­ka­za­na w for­mie punk­ci­ków, a jak uży­wam wol­no­ścio­wych pro­gra­mów, wysy­łam twór­com uzna­nie i sza­cu­nek za wło­żo­ną pra­cę, choć­by men­tal­nie albo prze­ka­zu­jąc dona­cję – ener­gia tak­że prze­ka­za­na. Dużo przy­jem­niej też korzy­sta się z opro­gra­mo­wa­nia, któ­re jest two­rzo­ne z pasji, a nie tyl­ko dla pie­nię­dzy. Oczy­wi­ście jed­no też nie wyklu­cza drugiego.

  2. Mniej obaw i stre­sów zwią­za­nych z bez­pie­czeń­stwem oraz wiru­sa­mi. Na Linuk­sie nie korzy­stam z per­ma­nent­nej ochro­ny anty­wi­ru­so­wej, ponie­waż uwa­żam, że jest to zbęd­ne. Wcze­śniej, przez krót­ki okres zain­sta­lo­wa­łem sobie Como­do dla Linu­xa, ale stwier­dzi­łem, że tyl­ko nie­po­trzeb­nie zja­da mi to zaso­by pro­ce­so­ra i pamię­ci. Zamiast tego ska­nu­ję kom­pu­ter co jakiś czas, ska­ne­rem, któ­ry sam uru­cha­miam, wte­dy gdy tego potrze­bu­ję, np. ClamTk, albo za pomo­cą Bit­De­fen­der Rescue CD z LiveUSB. Jak do tej pory jedy­ne zagro­że­nia jakie wyła­pa­łem za pomo­cą tych ska­ne­rów, doty­czy­ły Win­dow­sa, nigdy Linu­xa i były to załącz­ni­ki w spa­mie pocz­ty, czy prze­nie­sio­ne pli­ki z pen­dri­ve­’a. W takim wypad­ku ska­no­wa­nie się przy­da­je, tyl­ko po to aby nie prze­no­sić mal­wa­re dalej, np. do inne­go Win­dow­sa. Tak więc, mój sys­tem ope­ra­cyj­ny GNU/Linux, cały czas był bez­piecz­ny. Dla­te­go uwa­żam, że aktyw­ne ska­no­wa­nie w cza­sie rze­czy­wi­stym jest zbęd­ne – oczy­wi­ście nale­ży cały czas zacho­wy­wać roz­wa­gę i mieć świa­do­mość inży­nie­rii spo­łecz­nej oraz tego że wiru­sy na Linuk­sa też są. Tyl­ko jest ich dużo mniej. Linux na desk­to­pach to tyl­ko 2% kom­pu­te­rów, więc ata­ko­wa­nie tak wąskiej gru­py użyt­kow­ni­ków jest po pro­stu mało opłacalne.

  3. Uży­wa­jąc GNU/Linux mam świa­do­mość, że mam peł­ną kon­tro­lę nad sys­te­mem. Narzę­dzia i opro­gra­mo­wa­nie w nim zawar­te są na licen­cji GNU, czy­li są opar­te o wol­ność. Jest wol­ne tak­że od back­do­orów (tyl­nych fur­tek), szpie­gów, współ­pra­cy ze szpie­ga­mi, czy takich gnio­tów jak Super­Fish od Leno­wo, czy inne rekla­my i pro­fi­lo­wa­nie użyt­kow­ni­ków – jed­nym sło­wem wszyst­ko to cze­go nie chcę. Uży­wa­jąc np. Win­dow­sa czy OS X, mam świa­do­mość, że jedy­nie wypo­ży­czo­no mi ten sys­tem do użyt­ko­wa­nia, ale nie wol­no mi z nim nic robić. Poza tym, mam świa­do­mość, że pro­du­cen­ci tych sys­te­mów cią­gle mnie śle­dzą, szpie­gu­ją, kon­tro­lu­ją, dyk­tu­ją co wol­no a cze­go nie – czu­ję się jak nie­wol­nik na łasce pań­skiej. W GNU/Linux jest odwrot­nie, mam poczu­cie wol­no­ści. Mało tego, jestem pro­gra­mi­stą i mogę sam zmo­dy­fi­ko­wać dowol­ne narzę­dzie, opro­gra­mo­wa­nie w moim sys­te­mie, prze­kom­pi­lo­wać je na nowo i uży­wać tak jak chcę. To samo mogę zro­bić z jądrem sys­te­mu, czy­li Linu­xem – kod źró­dło­wy jest otwar­ty, więc gdy wiem co robię, mogę zbu­do­wać sobie wła­sne jądro sys­te­mu, np. wyrzu­ca­jąc coś co jest dla mnie zbęd­ne. Oczy­wi­ście użyt­kow­nik, któ­ry chce po pro­stu prze­glą­dać inter­net, nie będzie robił takich rze­czy, bo i po co, ale cho­dzi mi tutaj o sam fakt moż­li­wo­ści doko­na­nia tego, a cze­go zabra­nia­ją pod groź­bą kar i wię­zie­nia, inne sys­te­my będą­ce nie Two­ją wła­sno­ścią. Moż­na by rzec, że GNU/Linux jest wła­sno­ścią całe­go spo­łe­czeń­stwa, fizycz­nych ludzi (czy­li tak­że moją), a np. Win­dows jest wła­sno­ścią sztucz­ne­go two­ru, figu­ru­ją­ce­go pod nazwą Micro­soft, w jurys­dyk­cji sztucz­nych two­rów praw­nych rzą­du Ame­ry­kań­skie­go. Jako że więk­szość ludzi uwie­rzy­ło w te wszyst­kie sztucz­ne two­ry praw­ne, mamy to co mamy.

  4. Wol­ność od licen­cji, klu­czy, kodów, DRM-ów. Otóż użyt­kow­nik zamknię­te­go opro­gra­mo­wa­nia nie ma lek­ko, jako że poten­cjal­nie trak­to­wa­ny jest jako zło­dziej, dla­te­go opro­gra­mo­wa­nie takie zawie­ra sze­reg zabez­pie­czeń, jak reje­stra­cja pro­duk­tu, poprzez poda­wa­nia danych oso­bo­wych i/lub wpi­sy­wa­nia dłu­gie­go cią­gu cyfr i liczb – klu­cza reje­stra­cyj­ne­go. Dla­te­go, wie­le zamknię­tych apli­ka­cji, insta­lu­je dodat­ko­wo prze­róż­ne pro­gra­my dzia­ła­ją­ce w tle, któ­rych zada­niem jest spraw­dza­nie legal­no­ści kopii, licen­cji. Oczy­wi­ście ma to tak­że pewien wpływ na wydaj­ność sys­te­mu. Mało tego. Ska­la trak­to­wa­nia klien­ta jako zło­dzie­ja, już jest tak duża, że nawet muzy­ka czy fil­my zabez­pie­cza­ne są elek­tro­nicz­nie poprzez tak zwa­ne DRM‑y (ang. Digi­tal Rights Mana­ge­ment). Zada­niem takie­go DRM‑a jest, np. unie­moż­li­wie­nie Ci odsłu­cha­nia muzy­ki na innym urzą­dze­niu niż zaku­pi­łeś daną muzy­kę. Czy­li, np. nie możesz jej sko­pio­wać albo zapi­sać na pły­tę i słu­chać poprzez odtwa­rzacz samo­cho­do­wy – wg logi­ki kon­cer­nów jesteś wów­czas zło­dzie­jem. Jak to jest w GNU/Linux – gdy świat opro­gra­mo­wa­nia był­by opar­ty wyłącz­nie na GNU, w ogó­le nie było by takie­go tema­tu. Żad­nych kodów, klu­czy, prze­ka­zy­wa­nia danych oso­bo­wych, niko­mu nie­po­trzeb­nej pra­cy, itp. Tyl­ko cisza i spokój :-)

  5. GNU/Linux jest roz­wi­ja­ne w taki spo­sób, jak powin­no się roz­wi­jać całe spo­łe­czeń­stwo, czy­li poprzez zado­wo­le­nie użyt­kow­ni­ków, speł­nia­nie ich praw­dzi­wych potrzeb. Dla­te­go mamy set­ki dys­try­bu­cji GNU/Linux, oraz z kil­ka­na­ście śro­do­wisk gra­ficz­nych, a nie tyl­ko prze­waż­nie dwie, jak to jest z par­tia­mi poli­tycz­ny­mi. Gdy jest wol­ność u pod­staw, to jest też wol­ność wybo­ru. Mamy tutaj samo orga­ni­zu­ją­ce się spo­łe­czeń­stwo, któ­re samo wie cze­go chce i to reali­zu­je, kie­ru­jąc się wewnętrz­ną moty­wa­cją. W porów­na­niu do scen­tra­li­zo­wa­nej pro­duk­cji Win­dows czy OS X, jest to miaż­dżą­ca prze­wa­ga. W GNU/Linux nie ma wymu­sza­nia, że np. daje­my teraz kafle, a menu start idzie won, a lamen­ty użyt­kow­ni­ków są igno­ro­wa­ne – bo my wie­my lepiej. Tutaj jed­no­cze­śnie moż­na for­so­wać swo­je, nowe idee i two­rzyć odmien­ny inter­fejs użyt­kow­ni­ka, jak Gno­me 3, ale jed­no­cze­śnie zacho­wa­na jest wol­ność, gdzie jak się nie podo­ba Gno­me 3, to moż­na zmo­dy­fi­ko­wać poprzed­ni inter­fejs Gno­me 2 (np. powsta­nie MATE) i dalej cie­szyć się tym co nam odpo­wia­da. W ten spo­sób obie gru­py użyt­kow­ni­ków, miło­śni­ków Gno­me 2 i 3 są usa­tys­fak­cjo­no­wa­ne. Dla­cze­go tak nie może być np. z Win­dows? Pomy­śl­cie tyl­ko co by się sta­ło, gdy­by Micro­soft doko­nał nie­moż­li­we­go i udo­stęp­nił Win­dows XP na licen­cji GNU! Po pierw­sze sys­tem odżył by na nowo, wie­lu pro­gra­mi­stów zaczę­ło by two­rzyć do nie­go popraw­ki i ulep­sze­nia, zno­wu otrzy­my­wał by aktu­ali­za­cje bez­pie­czeń­stwa, usu­nię­to by zbęd­ne funk­cje, zop­ty­ma­li­zo­wa­no by jego dzia­ła­nie, doda­no współ­pra­cę z naj­now­szym sprzę­tem i ste­row­ni­ka­mi, doda­no by naj­now­szy inter­fejs do gra­nia w gry z DirectX 12 oraz Vul­can, dosta­li­by­śmy naj­lep­sze­go Win­dow­sa na świe­cie, bo wzię­ła­by się za nie­go spo­łecz­ność całe­go świa­ta. Tyl­ko, że to wszyst­ko spo­wo­do­wa­ło by, że mało kto kupił by Win­dows 10! Dla­te­go MS tego nie zro­bi, bo tu, jak i w rzą­dach, nie cho­dzi o dobro nas, użyt­kow­ni­ków, oby­wa­te­li, tyl­ko o dobro jed­no­stek, któ­re chcą mieć wszyst­ko pod kon­tro­lą. Dla­te­go ja wolę uży­wać takich roz­wią­zań, któ­re u pod­staw, są two­rzo­ne z myślą o mnie. Jeże­li chcesz spraw­dzić, któ­ra dys­try­bu­cja GNU/Linux speł­nia­ła by two­je ocze­ki­wa­nia, możesz poba­wić się pro­stym sys­te­mem eks­perc­kim.

  6. GNU/Linux jako pro­jekt otwar­to źró­dło­wy, daje mi świa­do­mość, że wie­le oczu na całym świe­cie (jak i ja sam), może zaglą­dać w kod, ana­li­zo­wać go, po pro­stu spraw­dzać. To daje mi dużo więk­sze poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, jako że uży­wa­jąc GNU/Linux wiem, że gram w otwar­te kar­ty, nie ma tu tajem­nic, któ­re psu­ją rela­cje spo­łecz­ne i sta­wia­ją ludzi w opo­zy­cji do sie­bie: my kon­tra oni, oby­wa­te­le kon­tra rząd, rząd kon­tra kor­po­ra­cje, kor­po­ra­cje kon­tra oby­wa­te­le, itd. Tutaj jest otwar­tość, jaw­ność, przej­rzy­stość. Oczy­wi­ście nie ozna­cza to, że GNU/Linux jest wol­ny od błę­dów, tak­że tych od bez­pie­czeń­stwa, ale wiem, że jak ktoś coś znaj­dzie, to zare­agu­je i zaalar­mu­je całą spo­łecz­ność, któ­ra szyb­ko wdro­ży poprawki.

  7. Wg mnie GNU/Linux dzia­ła spraw­niej i zaj­mu­je mniej zaso­bów. Napraw­dę odczu­wam róż­ni­cę, po pierw­sze nie potrze­bu­jąc aktyw­ne­go anty­wi­ru­sa, oraz zapew­ne z powo­dów pro­jek­to­wych sys­te­mu. Gdy na tym samym lap­to­pie uru­cha­miam Win­dows 7, wen­ty­la­to­ry cią­gle pra­cu­ją, pro­ce­sor cią­gle coś prze­li­cza na pozio­mie 25%, nawet jak zosta­wię kom­pu­ter w spo­ko­ju. W takiej sytu­acji na GNU/Linux, zauwa­ży­łem, że wen­ty­la­to­ry czę­sto w ogó­le prze­sta­ją pra­co­wać, bo po pro­stu, w spo­czyn­ku, pro­ce­sor nie prze­li­cza tak wie­lu rze­czy w tle, co Win­dows (uży­cie pro­ce­so­ra oko­ło 3%). Owszem nie robi­łem jakiś zaawan­so­wa­nych pomia­rów, ale po pro­stu takie mam odczu­cia z pra­cy na obu sys­te­mach. Na moim sprzę­cie, GNU/Linux tak­że szyb­ciej się uru­cha­mia i zamyka.

  8. Ste­row­ni­ki. W GNU/Linux jesz­cze nie zda­rzy­ło mi się, abym musiał insta­lo­wać jakieś dodat­ko­we ste­row­ni­ki. Kupu­jąc cho­ciaż­by mysz­kę, czy kla­wia­tu­rę, czę­sto otrzy­mu­je­my tak­że ste­row­ni­ki na pły­cie lub nale­ży je sobie pobrać z inter­ne­tu – oczy­wi­ście doty­czy to Win­dow­sa. Pamię­tam jak dla uru­cho­mie­nia star­szej dru­kar­ki HP Laser­Jet 2600 w Win­dows, spę­dza­łem spo­ro cza­su na poszu­ki­wa­nie ste­row­ni­ków, insta­la­cję, kon­fi­gu­ra­cję, itp. Pod­czas gdy w GNU/Linux po pro­stu wpią­łem kabel USB od tej samej dru­kar­ki i wszyst­ko dzia­ła­ło. Oczy­wi­ście zda­ję sobie spra­wę, że wszyst­ko zale­ży od sprzę­tu i wer­sji ker­ne­la, jed­nak w mojej rze­czy­wi­sto­ści wszyst­ko dzia­ła od razu po podłączeniu.

Kolej­na waż­na spra­wa jeże­li cho­dzi o sam ker­nel sys­te­mu, czy­li Linu­xa. Otóż ma on już 25 lat, i to nie jest już ten sam Linux co kie­dyś. Kie­dyś był to mały, hob­by­stycz­ny pro­jekt Linu­sa Tor­wald­sa. Obec­nie wie­le firm tak­że roz­wi­ja Linu­xa, odde­le­go­wu­jąc do prac nad ker­ne­lem, swo­ich pra­cow­ni­ków. Po pro­stu potrze­bu­ją go do swo­jej infra­struk­tu­ry, tym samym poma­ga­jąc w jego roz­wo­ju. War­to też mieć świa­do­mość, kto i w jakim stop­niu anga­żu­je się w pra­ce nad ker­ne­lem. Poniż­sza tabe­la, poka­zu­je pro­cent wło­żo­nej pra­cy (jako ilość doko­na­nych zmian w kodzie) przez poszcze­gól­ne pod­mio­ty, dla Linu­xa od wer­sji 3.19 do 4.7 (pozwo­li­łem sobie wsta­wić tyl­ko bar­dziej zna­ne firmy):

Pod­miot Pro­cent
 1. Intel 12,9%
 2. Red Hat 8,0%
 3. wolon­ta­riu­sze 7,7%
 6. Sam­sung 3,9%
 7. SUSE 3,2%
 8. IBM 2,7%
 11. Google 2,0%
 12. AMD 1,9%
 14. ARM 1,4%
 15. Orac­le 1,4%
 23. NVi­dia 1,0%
27. Face­bo­ok 0,8%

Na zakoń­cze­nie, dla wszyst­kich ner­dów i nie tyl­ko, zacho­waj­cie pokój mię­dzy sys­te­ma­mi :-) Czę­sto sami nie­świa­do­mie, jeste­śmy po pro­stu ofia­ra­mi matri­xa, sys­te­mu któ­ry nas wycho­wał, wie­rząc w podział, wal­kę i kon­ku­ren­cję, my kon­tra oni, albo po pro­stu z bra­ku świa­do­mo­ści. Przy­kła­dem jest były CEO Micro­soft Ste­ve Bal­l­mer, któ­ry nazy­wał Linu­xa jątrzą­cym się rakiem, nie zauwa­ża­jąc, że „jego” sys­tem opa­no­wał więk­szość kom­pu­te­rów domo­wych i fir­mo­wych, w tym tak­że urzę­dy publicz­ne, szpi­ta­le, ban­ki, oświa­tę, admi­ni­stra­cję pań­stwo­wą. Następ­nie po latach, Bal­l­mer stwier­dził, że Linux to już nie rak, a kon­ku­ren­cja z któ­rą się liczy, i że czu­je pre­sję widząc Linu­xa w tyl­nym luster­ku samo­cho­du, w któ­ry jedzie Micro­soft. Nie bierz­cie tych bzdur do sie­bie, to tyl­ko sło­wa oso­by, któ­ra nie rozu­mie czym jest wol­ność, gdyż zapew­ne całe swo­je życie opie­ra o wal­kę i kon­ku­ren­cję, budu­jąc obraz podzia­łu my kon­tra oni. Tak­że spo­łecz­ność Linuk­so­wa, łapie bak­cy­la podzia­łów, np. two­rząc wie­le gra­fik, któ­re znaj­dziesz w inter­ne­cie, jak to Tux (sym­pa­tycz­ny pin­gwi­nek z loga Linu­xa), prze­sta­je być sym­pa­tycz­ny i czę­sto z bazo­oką, czy też innym narzę­dziem zbrod­ni, roz­gnia­ta Win­dow­sa. Ja myślę że GNU/Linux z niczym nie wal­czy, po pro­stu robi swo­je, opie­ra­jąc się na współ­pra­cy i wol­no­ści. To co nale­ży zro­bić, to tyl­ko uświa­da­miać, że są alter­na­ty­wy, a wszel­kie ste­reo­ty­py roz­wie­wać.