Jest takie stare zapomniane słowo – wolność. Obecnie uważa się, że ludzie mają wolność, bo mogą zagłosować. Tyle, że przeważnie na jedną z dwóch partii. Albo mogą wybrać sobie dowolny kanał w telewizji i oglądać ten co chcą – tylko mało kto wie do czego służy telewizja i dlaczego tak trudno założyć własną stację.
Niestety widzę tendencję do zabierania nam coraz większych obszarów wolności, na rzecz powszechnej kontroli. Jest taka tendencja do wspierania psychopatycznych zachowań, sprawdzania wszystkich i wszystkiego nawet na wszelki wypadek, jako potencjalnego złodzieja, przestępcę i terrorystę. Podejrzliwa kontrola polega, np. na sprawdzeniu czy jesteś posłuszny/a, grzeczny/a, czy płacisz haracz mafii w formie podatków, czy jesteś poprawny/a politycznie, podobny/a do innych, czy podążasz tą samą drogą – przeważnie ku przepaści :-/ Tu nawet nie chodzi o to czy jesteś podejrzany/a, to jest nieistotne, prewencyjnie i tak zbierane są o Tobie informacje i podlegasz wszelakiej kontroli. Jak się wyróżniasz, np. nie posiadasz kontra na Facebooku, to jesteś dziwny/a, podejrzany/a, coś ukrywasz i masz na sumieniu, bo przecież każdy „normalny” człowiek relacjonuje tam całe swoje życie. Wolność posiadania własnego zdania, sposobu życia, jest powszechnie uważana za dziwne. A jeżeli tak, to gdzie ta wolność? Presja społeczeństwa, tj. najbliższych, znajomych, rodziny, jest tak duża, że doszło już do sytuacji, że wyręczamy swoich oprawców i kontrolujemy siebie sami nawzajem – np. od śmiania się, z kogoś, że ma niemodne buty, bo teraz, np. wysoki obcas jest w modzie, a niski był modny rok temu, po bardziej poważne sprawy jak, np. prywatna firma, która prowadzi Krajowy Rejestr Dłużników, podszywając się, dzięki słowu „Krajowy”, pod inicjatywę społeczną czy rządową. Otóż nie, to my, sami wymyślamy takie głupoty i podpierniczamy siebie na wzajem. Albo gdy jesteś w rodzinie katolickie, to spróbuj powiedzieć rodzicom, dziadkom i ciociom, że wypisujesz się z kościoła – płacz, lament, krzyki, szatan Cię opętał, klątwę rzucą na ciebie, w piekle się usmażysz, od sekty wyzwą, jednym słowem zrobią wszystko poprzez zastraszanie, obwinianie, szantaż emocjonalny, abyś nie był/a wolny/a, nie widząc przy tym własnego zachowania i czynów (chociażby własnego sekciarstwa). W takim zafiksowanym społeczeństwie, łatwo jest puścić iskierkę, która będzie łatwym punktem zapalnym nawet dla podzielenia i rozdarcia całego państwa na pół, jak np. stało się z Ukrainą, i podobne czyny są wprowadzane w Polsce, ostatnio za pomocą KOD‑u. Takie jest moje zdanie. To jest taktyka dziel i rządź i proszę nie daj się na nią nabrać, bo to nie nam ma służyć.
Dla mnie wolność, przede wszystkim polega na tym, że w każdej chwili mogę być sobą, że mogę bez obaw o życie, zdrowie i samopoczucie, wyrazić siebie, własne zdanie. Że mogę zagłosować, nie na partię, tylko na konkretny zapis, punkt, ustęp, w każdej opracowywanej ustawie. Wolność jest wtedy, gdy każde istotne dla całego społeczeństwa głosowanie jest poprzedzone narodową debatą, w której mogę wziąć udział, jeśli zechcę i gdy mam coś do powiedzenia. Wolność jest wtedy, gdy mam poczucie, że moje zdanie jest wysłuchane i brane pod uwagę przez innych i gdy sam słucham uważnie potrzeb innych. Gdy mogę spokojnie przejść na czerwonym świetle, gdy ulica jest pusta, bo nie będzie mi w tym przeszkadzał policjant, aby mnie pouczać i karać jak nieposłuszne dziecko. Gdy mogę sam założyć własną stację telewizyjną i puszczać sygnał do telewidzów w całej Polsce i na świecie – łatwo, tanio, sprawnie, bo zapewnia mi to wypracowane przez ustawy i konstytucję prawo, które mnie wspiera, bo wspólnie z całym społeczeństwem je stworzyliśmy, na drodze konsensusu, szczerej rozmowy, uważnego słuchania, gdzie nie ma tajemnic, gier taktycznych, podchodów, tylko wszyscy współpracujemy ze sobą, dla wspólnego dobra.
Gdy w 1985 roku, Richard Stallman napisał manifest GNU dotyczący oprogramowania komputerowego, oparł się na 4 prawach wolności:
- masz prawo uruchomienia programu w dowolnym celu,
- masz prawo do modyfikowania programu, tak aby zaspokoić swoje potrzeby,
- masz prawo to swobodnego rozpowszechniania kopii programu,
- masz prawo do rozprowadzania zmodyfikowanych wersji programu, tak żeby społeczność mogła skorzystać z twoich ulepszeń.
Jak widać, idea jest szczera i polega po prostu na prawdziwej wolności, bez ukrytych haków, czy gier taktycznych, także bez obłudy, jaka często pojawia się w środowiskach Open Source. Tak, Open Source to nie do końca wolność. Prostym przykładem jest oprogramowanie Open Source, do sprawdzania czy korzystasz z legalnej kopii innego programu, czy utworu jak film, muzyka. Czyli DRM (ang. Digital Rights Managment) z otwartym kodem źródłowym, mającym na celu powstrzymywać Cię (zakazywać wolności) uruchamiania innych programów. Ten przykład, pięknie opisuje różnicę między wolnością, o której mówi Stallman, a wolnością w ruchu Open Source – choć oczywiście wielu sympatyków Open Source, także podziela idee wolności – można by rzec, że środowisko Open Source zawiera także idee wolności, ale nie zawsze i wszędzie.
Właśnie dlatego popieram ideę GNU oraz używam GNU/Linux na co dzień, dlatego że:
-
Jeżeli nie stać mnie na kupno licencji zamkniętego oprogramowania, nie muszę łamać prawa i obawiać się konsekwencji. Zamiast tego używam zamienników na licencji GNU, np. GIMP zamiast Photoshop (25 € / mieś.), Inkscape zamiast Ilustratora (25 € / mieś.) czy Corela (2699 zł), Blender zamiast 3D Max czy Maja (1400 $ / rok), LibreOffice zamiast MS Office (640 zł), itp. Zamienniki są i to tylko kwestia ruszenia myszki z własnej strefy komfortu, odkrywając nowe horyzonty. Poza tym, jeżeli program oferowany jest za darmo, nie mam poczucia krzywdzenia ludzi, za to że nie zapłaciłem im za ich pracę. Moim zdaniem jeżeli programista stworzy oprogramowanie i zażąda za to pieniędzy – powinien dostać za to pieniądze. To jest sposób w jaki on respektuje wymianę energii, przeznaczonego czasu i swoich umiejętności – należy to uszanować. Jeżeli inny programista zrobi to samo, ale respektuje inną formę wymiany, np. wystarczy mu poczucie i satysfakcja, że zrobił coś dobrego i pożytecznego dla innych ludzi – to też jest OK. W obu wypadkach należy uszanować wolę twórcy. Dlatego też, jak chcę zapłacić to płacę i tyle – energia przekazana w formie punkcików, a jak używam wolnościowych programów, wysyłam twórcom uznanie i szacunek za włożoną pracę, choćby mentalnie albo przekazując donację – energia także przekazana. Dużo przyjemniej też korzysta się z oprogramowania, które jest tworzone z pasji, a nie tylko dla pieniędzy. Oczywiście jedno też nie wyklucza drugiego.
-
Mniej obaw i stresów związanych z bezpieczeństwem oraz wirusami. Na Linuksie nie korzystam z permanentnej ochrony antywirusowej, ponieważ uważam, że jest to zbędne. Wcześniej, przez krótki okres zainstalowałem sobie Comodo dla Linuxa, ale stwierdziłem, że tylko niepotrzebnie zjada mi to zasoby procesora i pamięci. Zamiast tego skanuję komputer co jakiś czas, skanerem, który sam uruchamiam, wtedy gdy tego potrzebuję, np. ClamTk, albo za pomocą BitDefender Rescue CD z LiveUSB. Jak do tej pory jedyne zagrożenia jakie wyłapałem za pomocą tych skanerów, dotyczyły Windowsa, nigdy Linuxa i były to załączniki w spamie poczty, czy przeniesione pliki z pendrive’a. W takim wypadku skanowanie się przydaje, tylko po to aby nie przenosić malware dalej, np. do innego Windowsa. Tak więc, mój system operacyjny GNU/Linux, cały czas był bezpieczny. Dlatego uważam, że aktywne skanowanie w czasie rzeczywistym jest zbędne – oczywiście należy cały czas zachowywać rozwagę i mieć świadomość inżynierii społecznej oraz tego że wirusy na Linuksa też są. Tylko jest ich dużo mniej. Linux na desktopach to tylko 2% komputerów, więc atakowanie tak wąskiej grupy użytkowników jest po prostu mało opłacalne.
-
Używając GNU/Linux mam świadomość, że mam pełną kontrolę nad systemem. Narzędzia i oprogramowanie w nim zawarte są na licencji GNU, czyli są oparte o wolność. Jest wolne także od backdoorów (tylnych furtek), szpiegów, współpracy ze szpiegami, czy takich gniotów jak SuperFish od Lenowo, czy inne reklamy i profilowanie użytkowników – jednym słowem wszystko to czego nie chcę. Używając np. Windowsa czy OS X, mam świadomość, że jedynie wypożyczono mi ten system do użytkowania, ale nie wolno mi z nim nic robić. Poza tym, mam świadomość, że producenci tych systemów ciągle mnie śledzą, szpiegują, kontrolują, dyktują co wolno a czego nie – czuję się jak niewolnik na łasce pańskiej. W GNU/Linux jest odwrotnie, mam poczucie wolności. Mało tego, jestem programistą i mogę sam zmodyfikować dowolne narzędzie, oprogramowanie w moim systemie, przekompilować je na nowo i używać tak jak chcę. To samo mogę zrobić z jądrem systemu, czyli Linuxem – kod źródłowy jest otwarty, więc gdy wiem co robię, mogę zbudować sobie własne jądro systemu, np. wyrzucając coś co jest dla mnie zbędne. Oczywiście użytkownik, który chce po prostu przeglądać internet, nie będzie robił takich rzeczy, bo i po co, ale chodzi mi tutaj o sam fakt możliwości dokonania tego, a czego zabraniają pod groźbą kar i więzienia, inne systemy będące nie Twoją własnością. Można by rzec, że GNU/Linux jest własnością całego społeczeństwa, fizycznych ludzi (czyli także moją), a np. Windows jest własnością sztucznego tworu, figurującego pod nazwą Microsoft, w jurysdykcji sztucznych tworów prawnych rządu Amerykańskiego. Jako że większość ludzi uwierzyło w te wszystkie sztuczne twory prawne, mamy to co mamy.
-
Wolność od licencji, kluczy, kodów, DRM-ów. Otóż użytkownik zamkniętego oprogramowania nie ma lekko, jako że potencjalnie traktowany jest jako złodziej, dlatego oprogramowanie takie zawiera szereg zabezpieczeń, jak rejestracja produktu, poprzez podawania danych osobowych i/lub wpisywania długiego ciągu cyfr i liczb – klucza rejestracyjnego. Dlatego, wiele zamkniętych aplikacji, instaluje dodatkowo przeróżne programy działające w tle, których zadaniem jest sprawdzanie legalności kopii, licencji. Oczywiście ma to także pewien wpływ na wydajność systemu. Mało tego. Skala traktowania klienta jako złodzieja, już jest tak duża, że nawet muzyka czy filmy zabezpieczane są elektronicznie poprzez tak zwane DRM‑y (ang. Digital Rights Management). Zadaniem takiego DRM‑a jest, np. uniemożliwienie Ci odsłuchania muzyki na innym urządzeniu niż zakupiłeś daną muzykę. Czyli, np. nie możesz jej skopiować albo zapisać na płytę i słuchać poprzez odtwarzacz samochodowy – wg logiki koncernów jesteś wówczas złodziejem. Jak to jest w GNU/Linux – gdy świat oprogramowania byłby oparty wyłącznie na GNU, w ogóle nie było by takiego tematu. Żadnych kodów, kluczy, przekazywania danych osobowych, nikomu niepotrzebnej pracy, itp. Tylko cisza i spokój :-)
-
GNU/Linux jest rozwijane w taki sposób, jak powinno się rozwijać całe społeczeństwo, czyli poprzez zadowolenie użytkowników, spełnianie ich prawdziwych potrzeb. Dlatego mamy setki dystrybucji GNU/Linux, oraz z kilkanaście środowisk graficznych, a nie tylko przeważnie dwie, jak to jest z partiami politycznymi. Gdy jest wolność u podstaw, to jest też wolność wyboru. Mamy tutaj samo organizujące się społeczeństwo, które samo wie czego chce i to realizuje, kierując się wewnętrzną motywacją. W porównaniu do scentralizowanej produkcji Windows czy OS X, jest to miażdżąca przewaga. W GNU/Linux nie ma wymuszania, że np. dajemy teraz kafle, a menu start idzie won, a lamenty użytkowników są ignorowane – bo my wiemy lepiej. Tutaj jednocześnie można forsować swoje, nowe idee i tworzyć odmienny interfejs użytkownika, jak Gnome 3, ale jednocześnie zachowana jest wolność, gdzie jak się nie podoba Gnome 3, to można zmodyfikować poprzedni interfejs Gnome 2 (np. powstanie MATE) i dalej cieszyć się tym co nam odpowiada. W ten sposób obie grupy użytkowników, miłośników Gnome 2 i 3 są usatysfakcjonowane. Dlaczego tak nie może być np. z Windows? Pomyślcie tylko co by się stało, gdyby Microsoft dokonał niemożliwego i udostępnił Windows XP na licencji GNU! Po pierwsze system odżył by na nowo, wielu programistów zaczęło by tworzyć do niego poprawki i ulepszenia, znowu otrzymywał by aktualizacje bezpieczeństwa, usunięto by zbędne funkcje, zoptymalizowano by jego działanie, dodano współpracę z najnowszym sprzętem i sterownikami, dodano by najnowszy interfejs do grania w gry z DirectX 12 oraz Vulcan, dostalibyśmy najlepszego Windowsa na świecie, bo wzięłaby się za niego społeczność całego świata. Tylko, że to wszystko spowodowało by, że mało kto kupił by Windows 10! Dlatego MS tego nie zrobi, bo tu, jak i w rządach, nie chodzi o dobro nas, użytkowników, obywateli, tylko o dobro jednostek, które chcą mieć wszystko pod kontrolą. Dlatego ja wolę używać takich rozwiązań, które u podstaw, są tworzone z myślą o mnie. Jeżeli chcesz sprawdzić, która dystrybucja GNU/Linux spełniała by twoje oczekiwania, możesz pobawić się prostym systemem eksperckim.
-
GNU/Linux jako projekt otwarto źródłowy, daje mi świadomość, że wiele oczu na całym świecie (jak i ja sam), może zaglądać w kod, analizować go, po prostu sprawdzać. To daje mi dużo większe poczucie bezpieczeństwa, jako że używając GNU/Linux wiem, że gram w otwarte karty, nie ma tu tajemnic, które psują relacje społeczne i stawiają ludzi w opozycji do siebie: my kontra oni, obywatele kontra rząd, rząd kontra korporacje, korporacje kontra obywatele, itd. Tutaj jest otwartość, jawność, przejrzystość. Oczywiście nie oznacza to, że GNU/Linux jest wolny od błędów, także tych od bezpieczeństwa, ale wiem, że jak ktoś coś znajdzie, to zareaguje i zaalarmuje całą społeczność, która szybko wdroży poprawki.
-
Wg mnie GNU/Linux działa sprawniej i zajmuje mniej zasobów. Naprawdę odczuwam różnicę, po pierwsze nie potrzebując aktywnego antywirusa, oraz zapewne z powodów projektowych systemu. Gdy na tym samym laptopie uruchamiam Windows 7, wentylatory ciągle pracują, procesor ciągle coś przelicza na poziomie 25%, nawet jak zostawię komputer w spokoju. W takiej sytuacji na GNU/Linux, zauważyłem, że wentylatory często w ogóle przestają pracować, bo po prostu, w spoczynku, procesor nie przelicza tak wielu rzeczy w tle, co Windows (użycie procesora około 3%). Owszem nie robiłem jakiś zaawansowanych pomiarów, ale po prostu takie mam odczucia z pracy na obu systemach. Na moim sprzęcie, GNU/Linux także szybciej się uruchamia i zamyka.
- Sterowniki. W GNU/Linux jeszcze nie zdarzyło mi się, abym musiał instalować jakieś dodatkowe sterowniki. Kupując chociażby myszkę, czy klawiaturę, często otrzymujemy także sterowniki na płycie lub należy je sobie pobrać z internetu – oczywiście dotyczy to Windowsa. Pamiętam jak dla uruchomienia starszej drukarki HP LaserJet 2600 w Windows, spędzałem sporo czasu na poszukiwanie sterowników, instalację, konfigurację, itp. Podczas gdy w GNU/Linux po prostu wpiąłem kabel USB od tej samej drukarki i wszystko działało. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wszystko zależy od sprzętu i wersji kernela, jednak w mojej rzeczywistości wszystko działa od razu po podłączeniu.
Kolejna ważna sprawa jeżeli chodzi o sam kernel systemu, czyli Linuxa. Otóż ma on już 25 lat, i to nie jest już ten sam Linux co kiedyś. Kiedyś był to mały, hobbystyczny projekt Linusa Torwaldsa. Obecnie wiele firm także rozwija Linuxa, oddelegowując do prac nad kernelem, swoich pracowników. Po prostu potrzebują go do swojej infrastruktury, tym samym pomagając w jego rozwoju. Warto też mieć świadomość, kto i w jakim stopniu angażuje się w prace nad kernelem. Poniższa tabela, pokazuje procent włożonej pracy (jako ilość dokonanych zmian w kodzie) przez poszczególne podmioty, dla Linuxa od wersji 3.19 do 4.7 (pozwoliłem sobie wstawić tylko bardziej znane firmy):
Podmiot | Procent | |
1. | Intel | 12,9% |
2. | Red Hat | 8,0% |
3. | wolontariusze | 7,7% |
6. | Samsung | 3,9% |
7. | SUSE | 3,2% |
8. | IBM | 2,7% |
11. | 2,0% | |
12. | AMD | 1,9% |
14. | ARM | 1,4% |
15. | Oracle | 1,4% |
23. | NVidia | 1,0% |
27. | Facebook | 0,8% |
Na zakończenie, dla wszystkich nerdów i nie tylko, zachowajcie pokój między systemami :-) Często sami nieświadomie, jesteśmy po prostu ofiarami matrixa, systemu który nas wychował, wierząc w podział, walkę i konkurencję, my kontra oni, albo po prostu z braku świadomości. Przykładem jest były CEO Microsoft Steve Ballmer, który nazywał Linuxa jątrzącym się rakiem, nie zauważając, że „jego” system opanował większość komputerów domowych i firmowych, w tym także urzędy publiczne, szpitale, banki, oświatę, administrację państwową. Następnie po latach, Ballmer stwierdził, że Linux to już nie rak, a konkurencja z którą się liczy, i że czuje presję widząc Linuxa w tylnym lusterku samochodu, w który jedzie Microsoft. Nie bierzcie tych bzdur do siebie, to tylko słowa osoby, która nie rozumie czym jest wolność, gdyż zapewne całe swoje życie opiera o walkę i konkurencję, budując obraz podziału my kontra oni. Także społeczność Linuksowa, łapie bakcyla podziałów, np. tworząc wiele grafik, które znajdziesz w internecie, jak to Tux (sympatyczny pingwinek z loga Linuxa), przestaje być sympatyczny i często z bazooką, czy też innym narzędziem zbrodni, rozgniata Windowsa. Ja myślę że GNU/Linux z niczym nie walczy, po prostu robi swoje, opierając się na współpracy i wolności. To co należy zrobić, to tylko uświadamiać, że są alternatywy, a wszelkie stereotypy rozwiewać.