Na fali odkrywania korzeni przodków, poniosłem się słowiańszczyźnie i ja. A dokładniej kwestii piśmiennictwa dawnych plemion/ludów zamieszkujących nasze tereny. Z tego co pamiętam z lekcji historii, to co się działo na terenach Polski sprzed 966 roku, jakoś owiane jest dużą niewiedzą – czyli mamy tutaj sporą wyrwę. Ogólnie przyjmuje się, że nic specjalnego nie było, banda dzikusów może jakiś, potrafiących polować i zbierać jagody w lecie. Oczywiście takie wierzenia biorą się ze skromnej ilości wiedzy jaka przetrwała do dzisiaj. Nie jest to efekt naturalnej korozji, ale niestety setek lat działań okupanta, jaki został wpuszczony do kraju polskiego po 966 roku. Jak by nie było, ludzie z Rzymu wiedzieli co robić, aby pozbyć się tego co nie pochodziło od nich, jak dawne pismo, tradycje, święta i wierzenia. Tych ostatnich ciężko było wyplewić z głów zwykłych ludzi, więc zastosowano się do sztuczek, gdzie po prostu zasymilowano je pod świętami obecnie kościelnymi, a dawnych bogów/bożków zastąpiono przeróżnymi świętymi postaciami. Różnica żadna, a nawet jest jeszcze gorzej, bo zamiast szanować żywe dzieło Boga – przyrodę, to niszczymy ją na rzecz zimnych i martwych budynków i posągów z kamienia.
Widocznie tak musiało być aby obce mocarstwo – Rzym – dało nam w końcu spokój i nie najeżdżało, wyręczając się obcymi wojskami. Wtedy zamiast mordów fizycznych, doświadczono tutaj innego rodzaju mordu, na panującej wówczas kulturze. Jeżeli nie dajesz wiary i wydaje Ci się to nieprawdopodobne, bo Kościół kojarzysz tylko z dobrem i miłością, to przypomnij sobie dlaczego Mikołaj Rej napisał „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.”? Niestety w naszym kulturowo okupowanym kraju, nawet nie używało się w piśmie języka polskiego (!), tylko watykańską łacinę. Przełom nastąpił dopiero w 1562 roku, za sprawą Mikołaja, czyli dopiero po 596 latach łacinizacji polskiej arystokracji! Po części pewnie sami sobie winni, jako że jak i dzisiaj to widzę, na zachód ludziska zapatrzeni, swego nie znając, a za cudzym to na ślepo :)
Czy ludzie sprzed epoki łaciny zapisywali słowa? Ogólnie twierdzi się oficjalnie, że nie. Jakby ludzie na tych terenach byli za głupi na to, a pismo przyszło dopiero wraz z łaciną od Watykanu. Wg mnie nie jest to prawdą, a bardziej po prostu efekt monopolu na kulturę, jaki tu panował przez setki lat. Czy gdy ludzie w innych rejonach świata pisali już od tysięcy lat, to tutaj nadal było nic? Mało prawdopodobne.
Głagolica
I tak pierwsze co oficjalnie uważa się za język słowian to Głagolica. Jednak mówi się, że nie było to pisało słowian tak od początku do końca, ale że zostało wymyślony przez świętych Cyryla i Metodego, jako system pisma dla słowian – taki dar od Watykanu dla ewangelizacji pogan. Jeżeli popatrzycie jak wygląda Głagolica, to nie trzeba być ekspertem aby stwierdzić, że jest to całkiem coś różnego od łaciny, czy innych podobnych alfabetów. Dlaczego zatem miano by wymyślać nowy zapis, skoro nie było u ludzi-pogan niczego innego? Jak ktoś nie umie pisać, czyli nie ma w nawyku stawiania jakichkolwiek znaków określających głoski, to przecież taką osobę można nauczyć od razu dowolnego alfabetu. Gorzej, gdy ktoś jest już przyzwyczajony do pewnej formy zapisywania słów. Wówczas uczenie takiej osoby, zupełnie innej formy zapisu będzie dużo trudniejsze, bo musi zapanować nad obiema formami i nie mylić się między nimi. Sam tego oświadczyłem, pisząc i czytając runy – ale o tym później.
Dlatego dużo bardziej jest wg mnie prawdopodobne, że Cyryl i Metody odkryli Głagolicę, ale nie dla Słowian, tylko od Słowian dla świata zachodu i Watykanu. Ot drobna różnica w znaczeniu słowa „odkryli” :)
Jeżeli chcesz opanować Głagolicę, nie jest to takie trudne. Polecam parę materiałów od Tadeusza Mrozińskiego oraz Jacka Greszynay, który zaadaptował Głagolicę do czasów współczesnych – tworząc także czcionkę komputerową, dzięki której możemy pisać w Głogolicy.
Runy futhark
Okazało się, że jest jeszcze coś takiego jak runy. O samych runach jako tako, chyba każdy słyszał. Ja wcześniej wiedziałem tylko tyle, że jest coś takiego, gdzieś od wikingów, jakieś zapiski dziwnymi krzaczkami. I jak najbardziej, po głębszym zapoznaniu się z tematem, dowiedziałem się że zowie się to FUTHARK – od pierwszy liter owego alfabetu. Rozróżnia się Futhark starszy liczący 24 znaki (pierwsze znaleziska szacuje się na III wiek n.e., a więc jakieś 700 lat przed Chrztem Polski), który w wieku VII-VIII ewoluował na tzw. Futhark młodszy, liczący 16 znaków (czyli degeneracja zapisu postępowała już wtedy :)).
Dowiedziałem się także, że runy Futhark są najbardziej popularnymi runami na świecie a chyba najbardziej wśród magików i czarodziejów. Mają swoje głębsze znaczenia, przypisane żywioły, charakter, właściwości, kolory i masę innych atrybutów, rodem z dobrego RPG‑a. Po prostu narosły do rangi mitycznych i magicznych znaków niewiadomego pochodzenia o różnych właściwościach, oddziaływaniach. Można je także łączyć ze sobą (bindruny), tworzyć skrypty – zaklęcia, itp. Ile w tym prawdy, niech każdy oceni sam.
Wracając do samego pisma, każda runa ma oczywiście przypisaną głoskę. Gdy weźmiemy głoski z alfabetu Futhark starszego, to widać, że jednak z językami słowiańskimi jak polski, nie wiele ma to wspólnego. Widać także, że nie ma tam wszystkich głosek, nawet tak podstawowej jak np. głoski C, nie wspominając już o słowiańskich, „SZ, CZ”, czy nosowych „Ą”, „Ę”, itp. Nic dziwnego – głosek w języku polskim jest ze 40, a futhark starszy liczył „tylko” 24 znaki, nie mówiąc już o Futharku młodszym z 16-toma znakami. Odczytywanie zapisu, gdzie przyjmuje się, że jedna runa mogła mieć kilka znaczeń głoskowych, jest bardzo karkołomne. Wszystko to sprawia, że nawet używanie run do zapisu współczesnej mowy, jest bardzo utrudnione. Dla zapisów w językach angielskim czy niemieckim jeszcze jakoś ujdzie. Stąd oficjalnie twierdzi się, że jest to zapis języków z rodziny germańskich.
Jednak skąd wiadomo, że daną runę należy czytać daną głoską? Dlaczego daną runę rysowano tak, a nie inaczej? Skąd się wziął taki zapis? Tego nigdzie na stronach poświęconych runom Futhark, nie znalazłem. Domyślam się, że ktoś próbował odczytać zapiski na skandynawskich kamieniach, skandynawskimi językami, coś tam sobie dopowiedział, coś tam komuś podpasowało i coś tam im, Π * oko, powychodziło.
Można się zastanawiać skąd wzięły się tak naprawdę runy Futhark? Oficjalnie nic o tym nie wiadomo. Nieoficjalnie, wróżbici i magowie, mówią o legendzie, jakoby runy dał ludziom Odyn – mitologia nordycka. Pytanie czy za bóstwem Odynem, kryją się realne postacie, które przyniosły pismo na północ Europy? Wg mnie, jeżeli wciąż nie wiadomo, dlaczego runy ryto właśnie w taki a nie w inny sposób i dlaczego mają takie znaczenie głosek, a nie inne, to może być to całkiem sensowne – czyli skandynawowie przejęli znaki i sami nie wiedzieli dlaczego tak się je pisze. Podobnie jak dzisiaj. Nikt nie uczy dzieci w szkole dlaczego literę „A” pisze się właśnie tak a nie inaczej. Czy nigdy Cię to nie zastanawiało? Fakt, że nauczyciele zapewne sami nie wiedzą, po prostu mamy wykuć na pamięć, że jak narysujesz taki znaczek to znaczy, że czytasz tak. A dlaczego? Nie pytaj, wykonaj :)
Jeżeli runy przyszły na północ europy, to znaczy że najprawdopodobniej, musiały przyjść z południa. Tutaj chyba najbardziej potwierdzonym poprzez liczne odkrycia, jest pismo etruskie. Etruskowie to lud zamieszkujący północną część dzisiejszych Włoch, jeszcze sprzed setek lat przed naszą erą. I potrafili pisać, w sposób podobny to run skandynawskich. Pismo Etrusków do dziś stanowi dla nauki mainstreamu zagadkę. Zapewne dlatego, że starają się go rozszyfrować włoskim, grekom, albo łaciną.
Jednak sporo wskazuje na to, że mogło być na odwrót. To kultury grecka, łacińska, itp. zaczerpnęły pismo z języka etruskiego.
Polskie runy przemówiły
Do wniosków takich przybliża mnie także opracowanie Winicjusza Kossakowskiego, – „Polskie runy przemówiły”. I tutaj moja ciekawość została mocno pobudzona. Polskie runy? To my mamy runy? Ano jak się dowiedziałem i na Polskich terenach odkryto runy. Mam na myśli np. eratyk (głaz narzutowy) z Łęgowa. Runy uznano za skandynawskie. Tylko nikt nie potrafi do dzisiaj wyjaśnić skąd u nas w lubuskim wikingowie się wzięli.
Jeżeli weźmiemy tytuł książki „Polskie runy przemówiły” to jednak nie chodzi tu o polskie runy, bo Polski w obecnym rozumieniu jeszcze wtedy nie było, ale bardziej o język zbliżony w brzmieniu do obecnej grupy języków słowiańskich jak polski, czeski, rosyjski, chorwacki, itp., które to jak wiemy, są do siebie bardzo podobne. I tutaj mamy całkiem sporą rewolucję – przynajmniej jak dla mnie. Jeżeli Winicjusz Kossakowski ma rację, to mamy wyjaśnione pochodzenie run oraz znaczenie sporej części zabytków z zapiskami runicznymi, które okrzyknięte falsyfikatami, nabierają sensu.
W dużym skrócie, pan Kossakowski doszedł do wniosku, że runy same w sobie muszą być proste w użyciu i rozumieniu, inaczej ciężko było by się ich nauczyć i używać. Prostota okazała się trafna – bo sam się ich nauczyłem bardzo szybko, poprzez logikę a nie kucie na pamięć. Po drugie, wziął najstarsze języki jak hieroglify z Egiptu i zaczerpnął z tego prostotę. Skoro obrazki oznaczały wyrazy, albo pierwsza głoska obiektu na obrazku oznaczała głoskę w wyrazie, to może w takim razie runy także są obrazkami? Tylko co obrazują? Jak się okazało wymawiając daną głoskę, należy odpowiednio ustawić język, usta, warki. Do wymowy używamy także zębów, gardła, nosa. Tak więc, pan Kossakowski wiedząc jak się ustawia narządy mowy przy wymawianiu danej głoski oraz gdzie wydobywa się dźwięk (bo to raczej się nie zmieniło), wywnioskował, że runy właśnie to pokazują, czyli jak np. ustawić zęby wobec wargi aby wyszedł dźwięk „W”. Do tego wiemy że „F” jest bezdźwięcznym „W” – czyli w obu przypadkach należy górne zęby, przyłożyć do dolnej warki. Dlatego runa „F” jest modyfikacją runy „W” poprzez dodanie do runy „W” dodatkowej kreseczki – odróżnika. Gdy spojrzymy na skandynawskie runy Futhark, to widać, że runa „F” – Fehu, jest bardzo podobna do „F” z run słowiańskich. Tylko zaraz! Mamy tutaj jedną, zasadniczą różnicę. Pan Kossakowski wyjaśnił to co nikt wcześniej nie potrafił – dlaczego runę Fehu rysujemy właśnie tak, a nie inaczej! Oczywiście, jak sam/a możesz porównać, nie wszystkie runy Futhark pokrywają się ze słowiańskimi. Jednak większość jest bardzo podobna lub identyczna, część ma przypisane nawet te same głoski, a inne są pomieszane. Poza tym wiele run słowiańskich, obrazujących narządy mowy, jest także podobna lub identyczna z pismem etruskim. Jak przedstawia to Winicjusz w swojej książce, tą metodą jest w stanie odczytać różne zabytki z runami uważanymi za etruskie lub skandynawskie. Oczywiście słowa nie są identyczne z obecnymi, często brzmią jak jakieś niepełne fragmenty obecnych słów, lecz są w brzmieniu podobne do słowiańskiej mowy.
Kolejną bardzo trafną ciekawostką, jest to, że runy nie były z góry ustalonym alfabetem, jak się to przyjmuje obecnie, i to chyba tylko dlatego, że sami także z góry ustalony alfabet używamy. Wtedy widocznie nie było urzędów normalizujących pismo, co ma sens. Dlatego runy były pismem nieustalonym. Każdy mógł narysować narządy mowy, wg własnego schematu i też będzie to do odczytania. Dlatego wiele znaków runicznych-słowiańskich można pisać odwrotnie, obrócone, albo jako odbicie lustrzane.
Futhark ktoś z kolei uznał za ustawiony na sztywno, to jest, że np. runę Fehu ryje się tak i nie można inaczej. Może i za czasów stosowanie Futhark tak było, ale to świadczyłoby o tym, że nie wiedziano skąd się znaki runiczne wzięły. Oficjalnie uważa się, że wyraz runa oznacza tajemnicę, coś niewyjaśnionego, tajemniczego. Jak słusznie, wg mnie, zauważa pan Kossakowski, taki termin mógł wymyślić tylko ktoś, kto nie potrafił tego czytać. Za to w języku polskim, mamy wyrazy podobne jak runo leśne, runo owcze. Czy ma to coś wspólnego z runami – pismem? Podobieństwo może być słuszne, jeżeli runy rzeczywiście były pismem nieustalonym, czyli samo stwarzającym się. Bo czym jest runo leśne? Jak się stwarza? Dlaczego runo leśne nazywa się runo i jest podobne to runa, runy? Dawniej można było uznać, że runo leśne stwarza się samo, albo że ma charakter nieustalony.
Zapraszam do zapoznania się ze stroną polskie-runy.pl – pomocne w nawigacji będzie kliknięcie na przycisk [?] w prawym górnym roku strony :)
Biełwica
W swoim gmeraniu po internecie za runami, natknąłem się także na Biełwicę – kolejne pismo runiczne. Uważane jest za pismo słowiańskich kapłanów, osób wtajemniczonych, czyli nieuprzywilejowane osoby nie potrafiły się nim posługiwać. Tak jak wyjaśnienia Kossakowskiego, tak i tutaj są to całkowicie teorie nieoficjalne i w ogóle nie potwierdzane przez naukę. Z tego co wiem to Biełwica wypłynęła od pana Feliksa Gruszki, gdzie jego niekompletny rękopis o Biełwicy krąży po Internecie. Zapoznałem się z ów rękopisem i niestety jestem rozczarowany. W moim mniemaniu pan Feliks wymyślił całą teorię o Biełwicy na podstawie wcześniejszej wiedzy od osób, które próbowały odczytywać runy, jak Lelewel, Cybulski („O runach słowiańskich” z 1860 r.), itp. Najświeższe opracowanie Winicjusza Kossakowskie wg mnie to duży krok ze świeżym spojrzeniem. Jego wyjaśnienia mają większy sens i logikę. Obaj panowie starają się tłumaczyć te same zabytki z runami, przez co można sobie samemu wyrobić opinię, co może być bardziej prawdopodobne. Dla mnie największą zagadką co do Biełwicy jest to, że pan Feliks nie wyjaśnia w ogóle dlaczego tak a nie inaczej ryto runy i dlaczego mają takie, a nie inne znaczenie w głoskach.
W Biełwicy mamy tylko 18 run, w tym 2 dla głoski „B”, czyli w sumie pokrywa tylko 17 głosek – nie ma zatem wielu głosek jak: C, Ć, Ch, Cz, Dz, Dź, Dż, Ę, F, H, J, M, Ń, Ó, Sz, Ś, T, Y, Z, Ź, Ż. Co zatem z nimi? W rękopisie F. Gruszki zauważyłem, że niektóre runy oznaczają więcej niż jedną głoskę, np. runa S, może być również czytana jako Z. Jednak nie widzę tam wyjaśnień na ten temat, dlaczego tak. Zamiast tego mamy wyjaśnienie, że 18⁄3 = 6, czyli mamy trzy szóstki (666), tak jak w apokalipsie św. Jana wraz z nawiązaniem do superkomputera w Brukseli „BESTIA”, tylko cóż z tego? Wg mnie wytłumaczenie 18 run, sztywno z góry wyznaczonych jest mocno wątpliwe.
Wg Kossakowskiego jest zupełnie inaczej, każda głoska ma nawet po kilka znaków runicznych, dlatego, że zachowując zasadę tworzenia run, można runę obrócić, np. o 90, czy 180 stopni, czy zrobić jej „odbicie lustrzane”, ale gdy jest zachowana zasada obrazowania narządów mowy i nie koliduje to z innymi znakami – to można tak robić. Tak samo kreseczki wyróżniające, można dodawać czy to na dole, czy na górze danej runy i zasada nadal jest zachowana. I tak jak wg F. Gruszki runa „L” i „A” to dwie osobne runy, tak wg W. Kossakowskiego jest to ta sama runa „L”. Podobnie z runami F. Gruszki odpowiadającym głoskom „B”, „U”. Wg Kossakowskiego często jest to po prostu ta sama głoska „Ć”, dlatego że małą kreseczkę dla X, można dać gdziekolwiek, czy to na górze, czy na dole, czy po prawej czy lewej. Runy nie były sztywnym alfabetem jak alfabet łaciński, czy jak podaje to F. Gruszka w Białwicy.
Alfabet wszystkich 18 run Biełwicy F. Gruszki, tworzy napis: „B’EŁBOG PQLSKA RUNWID” tłumacząc jako „POLSKA TAJEMNA WIEDZA na cześć BIEŁBOGA”. Niestety F. Gruszka nie podaje żadnych racjonalnych przesłanek ku temu. Dlaczego jest tam napis POLSKA? Czy rzeczywiście już wtedy używano takiego wyrazu?
Poza tym RUN, czyli runa jako tajemnica? Wg mnie jak i innych opinii, runa była tajemnicą dla kogoś kto run nie znał i nie potrafił ich odczytać. Wygląda na to, że F. Gruszka obrał w swoich wyjaśnieniach, interpretację zachodu, że runa to tajemnica. Wg mnie, to była tajemnica dla zachodu, ale nie dla ludzi, którzy stworzyli runy i ich używali.
W. Kossakowski ze zbioru wszystkich znaków runicznych, nawet nie próbuje układać żadnych mądrych, tajemnych zwrotów, czy przesłań. Po prostu runa to obrazowanie narządów mowy w czasie wypowiadania głoski. To był punkt wyjścia dla czytania wyrazów runicznych. Bez żadnych domniemanych opowieści.
F. Gruszka nie wziął pod uwagę, że dwie głoski można było zapisać w jednej runie, poprzez połączenie ich (ligatury, bindruny). I tak mamy rozbieżności z Biełwicowymi runami „S” i „D” a tym co wyjaśnia W. Kossakowski.
Tak więc wg W. Kossakowskiego, Biełwicowe „S” jest to „LI”, a „D” to ligatura „ĄM”. Istnieją jeszcze zapisy łączenia głosek „O” z „R” („OR”) oraz „I” z „L” („IL”). Ma to swoje logiczne podstawy, aby sobie ułatwić, skrócić zapis oraz z racji tego, że runy były nieustalone, więc mogło dochodzić do takich „skrótowców”, jak i tworzenia dowolnie nowych.
Kamienie mikorzyńskie
Interpretacja kamieni z Mikorzyna wg F. Gruszki: pierwsza tabliczka obrazuje Sama z 658 r. n.e. Dowody: z brwi i nosa tworzy się litera S (zauważmy, że łacińska – dlaczego?). Na drugiej tabliczce ze zwierzęciem, na dole jest także „S” (już w runach), symbolizujące Sama.
Napis w runach przekłada jako:
PRUWE-SB‘IR K B‘EŁ
interpretacja: „pogrzeb [pru[wod] i wiec[we[tse] – to zbiorowisko reinkarnacyjne (śmierć i odrodzenie) k(u) B‘EŁ(owi)”.
Następnie F. Gruszka snuje przesłanie jako na pogrzebie Sama (wodza wojów) zbiera się zgromadzenie, aby pod świętym dębem wybrać nowego wodza – zostaje nim Lech I.
Druga tabliczka – napis w runach:
BOGDAN, SB‘IR, WOIN, S, LNĄWOI
Interpretacja: Boża dań (to) zbiorowisko wojów S(ama) z lgnięciami (trofeami).
Czyli: „Na kamień ten, po szczęśliwym powrocie z wyprawy wojennej i po poprzedniej obiacie, wojowie Sama składali Bogu dań, czyli podatek sakralno-państwowy z części trofeów, czyli z tego co im przylgnęło”.
Interpretacja kamieni z Mikorzyna wg Kossakowskiego: mamy tu kobietę w sukni i koralach (a nie Sama) – podobny obraz mamy u J. Potockiego jako figurkę, nr 12 z Prilwitz, gdzie bardzo podobna postać także trzyma trójkąt.
Kossakowski napis w runach przekłada jako:
LIŹRZ KŹCO, a z boku nazwa bogini MRZĆDA
Interpretacja: „leziesz książę (ten który nakazuje)”.
Bogini śmierci Mrzćda/Mrzećda jest łaskawa, w odróżnieniu od Marzanny, i przychodzi zabrać duszę do swojego królestwa.
Druga tabliczka – napis w runach:
LIŹIRZ DSZIN * ĆSZ SĄM LN * LN LA DSZI
na dole runa G – bez interpretacji.
Czyli: „idziesz duszo * cisza jest odpoczynkiem * odpoczynek dla duszy * g”.
Obrazek przedstawia konia, gdzie wg innego znaleziska – medal z miejscowości Wapno – jako tego, który przenosi bóstwo słońca po sklepieniu nieba. Dołem lwica odnosi słońce na wschód. Zatem prawdopodobnie koń miał zawieść duszę do nieba.
Natomiast pan dr. Antoni Małecki uważa to za falsyfikat, jako że konik miał być „zerżnięty” z posągu Światowita wydobytego z rzeki Zbrucz. Rzeczywiście konik jest podobny.
Przekład Kossakowskiego bardziej do mnie przemawia, gdzie przekłady z run, są dużo bardziej dźwięczne i czytelniejsze w naszym rodzimym języku, niż to co podaje F. Gruszka.
W sprawie kamieni mikorzyńskich warto wspomnieć słowa dr. Antoniego Małeckiego, z roku 1872, który uznał je za falsyfikat ostro krytykując:
[...]
Zobaczmy jakie to są napisy.
Na kamieniu wpierw znalezionym, okrągłym, wydrapany jest w samym środku jego wklęsłości rysunek, przedstawiający w popiersiu bożka Prowego. Resztę miejsca, poniżej tego rysunku (niezmiernie niezdarnego), zapełniają bazgraniny runiczne, także w kamieniu wykute. Ich odczytanie może być dla nas zupełnie obojętne. Czy je tam kto czytać będzie, jak chciał Cybulski:
Smir. Kmet. Prowe
czy jak drudzy decyfrowali:
Sbir. Prowe. Kbel
albo też:
Smr. Prowe. cezt
sensu zdrowego bełkoty te mieć nie będą, i nie chodziło też wcale o to ich dowcipnemu autorowi. [...]
Ciekawe co by pan Małecki powiedział na „LIŹRZ KŹCO MRZĆDA”? Sensu mieć nie będą? Wg. mnie w końcu mają. Gdy zrozumiałem i nauczyłem się czytać runy, tak jak to zaprezentował pan Kossakowski, to też je tak odczytuję. Ty też możesz to sprawdzić.
Co do drugiego kamienia, pan Małecki pisze:
[...]
Na około tego konika czytamy na mikorzyńskim kamieniu znowu kilka runicznych bełkotów, które, jak się samo rozumie, nie mają żadnego sensu. Czytali je różni różnie.
Zbir. woin. boh. dan. sl. na. woi (Lelewel).
Smir. woin. s. l. na. woi. bohdan (Cybulski).
Swir. bog. odin. woin. Lutuoi (Wocel, czeski uczony).
Smir. bohodan. woin. s. Upawoi (X. Petruszewicz, ruski badacz).
Smir. bohdan. woin. s. Ludiwoi (Rogawski) i t. d.
Oczywiście, że nie mają sensu, bo dopiero niedawno pan Kossakowski wpadł na to, jak te runy czytać.
A jak podaje Wikipedia mamy tam SMIR PROWE KMET albo SAIR ERDWD TZDT. Hm, co brzmi bardziej swojsko i słowiańsko? SAIR ERDWD TZDT czy LIŹRZ KŹCO MRZĆDA? I co w ogóle ma oznaczać SAIR ERDWD TZDT? Jak widać w Wikipedii zostaliśmy z wiedzą z wieku XIX, czyli – cytując pana Małeckiego – „bełkotem”.
Jednocześnie wiele oskarżeń pana Małeckiego, dezaktualizuje się, zwłaszcza te dotyczące bóstw, gdzie wg starych tłumaczeń mieliśmy Prowe albo Rhetra. Teraz te same runy, tłumaczymy jako MRZĆDA, RŻATRO. Czyli jednak bardziej wyglądające, że przez Słowian a nie Niemca pisane.
Tabliczki z Podebłocia
Interpretacja inskrypcji z Podebłocia, wg F. Gruszki:
Tabliczka nr 3:
„I” (jako liczba 1), „A”, „i” (łacińskie), „Q”, „N”, „B”, „CHJ” (jako łac.-grec. Jezus Chrystus).
Czyli:
1‑JA‑B‘EŁ i ON-CHRISTOS JESOS
Czyli:
„Jeden rok po wyparciu z Podebłocia wojów wielkomorawskich, czyli w 907 roku wiarą panującą i zwycięską była znów dawna wiara w Bieła-Biełboga, którego symbolem był trójkąt.
Natomiast wiarą wtedy zanikającą, przegraną był ON-Chrystus Jezus aż do roku 966, czyli do chrztu Mieszka I i jego drużyny.”.
Tabliczka nr 1:
„V” (jako książęta), „3” (arabskie, jako trzech książąt), „II” (rzymskie 2, jako 2 lata), „CHJ” (jako łac.-grec. Jezus Chrystus).
Czyli:
„Trzej wodzowie (książęta wielkomorawscy) – Mojmir II, Świętopełk II i Subor-Subog w imieniu Chrystusa Jezusa panowali w państwie Wielkomorawskim, kiedy wykonano zapis w Podebłociu, tj. w 896 r., czyli dwa lata po śmierci Świętopełka I w roku 894.”
Tabliczka nr 2:
„IX” (rzymskie liczba 9, czyli 9 rocznica śmierci), „S” (łacińskie, jako Świętopełek I), „I” (łacińskie „i” od Imperator), „CHJ” (jako łac.-grec. Jezus Chrystus).
Czyli:
„9 lat temu, tj. w 984 r. licząc od 903 r., zmarł Świętopełek I, wódz naczelny, książę państwa wielkich Moraw – w imię Chrystusa Jezusa (amen)”.
Co mnie tu niepokoi to to, że tabliczki z Podebłocia prawdopodobnie są pokruszonymi fragmentami, większej całości, a pan F. Gruszka tłumaczy je jako całość, upatrując w tym większą historię, widząc tam liczby rzymskie: I, II, IX, arabskie: 3, jak i głoski łacińskie pomieszane z runami + interpretacje mainstreamowych naukowców o rzekomych symbolach Chrystusa. Wg mnie historia o państwie Wielkich Moraw jest całkiem realna, ale wygląda mi na to, że F. Gruszka wyssał z palca odczyt tych run, tak aby pasowały pod tą historię.
Interpretacja inskrypcji z Podebłocia, wg Kossakowskiego: przede wszystkim zaznacza on, że ciężko jest je odczytać, jako że są to tylko fragmenty, nawet nie ma pewności czy prawidłową stroną odczytuje.
Tabliczka nr 3:
...Dsi okn… (może „dzisiaj okna”?)
...GŻijT… (może od grzania?)
Tabliczka nr 1:
Co ciekawe, tutaj Kossakowski odczytuje ją odwrotnie, obracając ją o 180 stopni względem odczytu F. Gruszki. I tak wychodzi:
...Dsi G.P...
...IIZDJ… (może „jej zrób, zdziej”?)
Tabliczka nr 2:
...ISKI… (jakby końcówka, może nazwiska?)
...ŚU…
Jak widać Kossakowski nie wysuwa daleko idących historii, jedynie rozważa możliwość, że może tabliczki przedstawiają tekst budowy domu?
Odrzuca jednak zawarcie tam znaków łacińskich, widząc tam wyłącznie runy, podobne do tych z Prilwic. Tym samym odrzuca tezy aby widniały tam symbole Jezusa Chrystusa. Tak więc, możemy mieć tu do czynienia z czysto runicznym zapisem.
Co o tabliczkach z Podebłocia twierdzi mainstream, możecie poczytać tutaj, czyli w skrócie: Tadeusz Wasilewski odczytał napis z tabliczki nr 2 jako IXCN, a z tabliczki nr 3 jako IX/ICXC. Mamy tu zatem do czynienia z typowymi chrystogramami bizantyńskimi: nr 2: I(HCOYC) X(PICTO)C N(IKA) oraz nr 3: I(HCOYC) X(PICTOC) / I(HCOY)C X(PICTO)C. Chrystogram IC/XC – NI/KA – „Jezu Chryste, zwyciężaj”. Niestety więcej tam tekstu nie istniejącego/domniemanego (w nawiasach) niż rzeczywistego. W sumie to można by sobie wstawić cokolwiek i też by pasowało :) Tak samo nie dostrzegają, że mogą to być pokruszone fragmenty większej całości, więc ich wynalazki mogą być kompletnie nietrafione.
W każdym bądź razie możecie także z Biełwicą się zapoznać, ja to traktuję jednak jako wymyśloną ciekawostkę. Może niesłusznie i nie chcę nikogo obrażać, w końcu mainstream także dopisuje sobie sporo w interpretacjach. Może przed książką „Polskie runy przemówiły” W. Kossakowskiego, Biełwica by mnie bardziej przekonywała, jednak w świetle innych informacji wypada, wg mnie, mało autentycznie.
Tak czy inaczej, jak zawsze każdy ma swoją rację, zależnie co mu w duszy gra.