Przeskocz do treści

Szczęśliwy informatyk w pracy zdalnej

Pra­ca zdal­na ma swo­je oczy­wi­ste zale­ty, jak oszczęd­ność cza­su, np. na dojaz­dy. Po pro­su wsta­jesz, jesz śnia­dan­ko i już jesteś w pra­cy, z kub­kiem kawy czy her­ba­ty. Czy w piża­mie, czy w szla­fro­ku, nie ma to zna­cze­nia. Poza tym szef nie patrzy Ci w moni­tor i tu moż­na poczuć się bar­dziej swo­bod­nie. No wła­śnie. Z tego też powo­du war­to wspo­mnieć jakie pra­ca zdal­na może nieść zagro­że­nia oraz jak sobie z nimi poradzić.

  1. Spa­dek pro­duk­tyw­no­ści przy pra­cy zdal­nej – życie rodzi­ny, roz­pra­sza­ją­ce oto­cze­nie, gdzie są inne zaję­cia do zro­bie­nie, dziec­ko, obiad, kurier, sąsiad­ka coś chce, domow­ni­cy myślą­cy że „jesteś w domu, więc nie jesteś w pra­cy”, czy­li musisz teraz brać udział w domo­wych spra­wach i zajęciach.
  2. Spa­dek pro­duk­tyw­no­ści poprzez brak nad­zo­ru, samo­kon­tro­li, brak innych osób w pomiesz­cze­niu któ­rzy bio­rą udział w projekcie.
  3. Odej­ście od sche­ma­tu 8 godzin na pra­cę, 8 godzin dla sie­bie i 8 godzin na sen. Nie cho­dzi o to aby tak było, tyl­ko że w pra­cy zdal­nej, poprzez róż­ne „roz­pra­sza­cze”, zani­ka­ją te gra­ni­ce, przez co może­my nie kon­tro­lo­wać ile cza­su spę­dzi­li­śmy w pra­cy. W ten spo­sób, godzi­ny pra­cy mogą roz­wlec się na cały dzień. W rezul­ta­cie może być robio­ne wszyst­ko po tro­chu i „byle jak” bez zado­wa­la­ją­cych efek­tów dla pro­jek­tu ani dla najbliższych/rodziny.

Propozycje rozwiązań

Ad. kwestia 1

  1. Odczu­cie, że „wycho­dzisz” do pra­cy, np. poprzez: 
    • wyj­ście do osob­ne­go poko­ju – „biu­ra”, prze­zna­czo­ne­go tyko na pracę,
    • ubra­nie się w wyj­ścio­wy, ele­ganc­ki strój, np. w koszu­lę, garnitur.
  2. Zawcza­su wyja­śnie­nie rodzi­nie, że jesteś w pra­cy, a nie w domu, mimo że fizycz­nie jesteś w domu :) Usta­le­nie z góry ram cza­so­wych, kie­dy jesteś „w pra­cy” (i Cię nie ma), a kie­dy „w domu”, co ozna­cza, że jesteś już dostępny/a.
  3. Pra­ca zada­nio­wa, a nie cza­so­wa. Zamiast pra­cy od godzi­ny X do godzi­ny Y, pra­ca nad danym zada­niem. Zada­nia powin­ny być podzie­lo­ne na małe kawał­ki. Wte­dy pozwa­laj sobie na ode­rwa­nie od pra­cy, ale tyl­ko mię­dzy zada­nia­mi, zanim zabie­rzesz się za nowe. Dzię­ki temu nie będziesz musiał/a za każ­dym razem wcho­dzić men­tal­nie w te same wąt­ki myślo­we, na co moż­na tra­cić dużo cza­su i ener­gii – mózg wyko­rzy­stu­je 20% ener­gii całe­go organizmu.

Ad. kwestia 2

Moty­wa­cja powin­na być wewnętrz­na, dewe­lo­per musi pra­gnąć ser­cem robić to co robi. Jeże­li nie ma wewnętrz­nej moty­wa­cji, to zawsze będzie spa­dek pro­duk­tyw­no­ści. Dla­te­go dewe­lo­per sam przed sobą musi szcze­rze przy­znać, czy ma ocho­tę to robić, czy też nie i powia­do­mić o tym zespół. Jak udo­wod­nio­no nauko­wo meto­da kija i mar­chew­ki (czy­li moty­wa­cja zewnętrz­na), spraw­dza się tyl­ko czę­ścio­wo, przy pra­cach bar­dziej fizycz­nych, nie wyma­ga­ją­cych dużej kre­atyw­no­ści – dla­te­go tutaj może być niewystarczająca.

Ad. kwestia 3

Wyma­ga­na jest moc­na samo­dy­scy­pli­na. No chy­ba, że komuś to nie prze­szka­dza, że dzień pra­cy jest moc­no wymie­sza­ny z życiem domowym.

Rozwiązanie kompleksowe

Naj­le­piej jed­nak, gdy ktoś z domow­ni­ków, tak­że jest zaan­ga­żo­wa­ny cho­ciaż­by w podob­ną pra­cę. Wte­dy nie ma zgrzy­tów śro­do­wi­sko­wych, czy bra­ku zro­zu­mie­nia dru­giej stro­ny, moż­na się inspi­ro­wać, pro­sić o pomoc w pew­nych kwe­stiach, itp. a jed­no­cze­śnie jest miła i przy­ja­zna atmos­fe­ra... taka domowa :)